W dniach 30.04-02.05.2017r. Diakonia Miłosierdzia naszej Archidiecezji przeżywała rekolekcje pod hasłem „W Służbie Miłosierdzia”. Naszą wspólnotę wzbogaciły dwie rodziny z diecezji warszawskiej, młodzież i osoby dorosłe. Przez ten czas prowadził nas o. prof. Andrzej Derdziuk OFMCap. W grupie ok. 30 osób, pochylaliśmy się nad tajemnicą Miłosierdzia Boga, która jest fundamentem naszej formacji i posługi. Konferencje i osobiste świadectwo o. Andrzeja pomagało nam spojrzeć na Miłosierdzie w wielu płaszczyznach, dotąd nam nieznanych. Mieliśmy także okazję spotkać się ze świadkami miłosierdzia, którymi były dla nas dwie siostry Felicjanki. Dzieliły się one z nami własnym doświadczeniem Miłosierdzia i dobra pomnażanego przez dawanie siebie w posłudze najmniejszym i  najuboższym w swoich ośrodkach i w codziennym życiu.


Alleluja!

Zakończenie Jubileuszowego Roku Miłosierdzia pozostawiło we mnie bardzo duży niedosyt. Dużo się w czasie tego roku mówiło o Miłosierdziu, śpiewało o Miłosierdziu i dziękowało za nie. Ale na sam koniec zadając sobie samej pytanie „czym jest Miłosierdzie?” Nie byłam w stanie udzielić na nie satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Ten czas pozostawił we mnie bardzo słodki obraz Boga Miłosiernego i z jednej strony to dobrze, ale z drugiej strony to, co słodkie, bardzo często po czasie staje się mdłe. I takie stało się dla mnie Miłosierdzie. Dlatego szukałam konkretu a poszukiwania były bardzo trudne.

Chciałam konkret i dostałam go.

Miłosierdzie jest prawdą. O Bogu, o mnie  i o drugim człowieku. Prawdą totalną. Prawdą, która widzi grzech, ale też ogromy potencjał dobra, jaki w nas tkwi. Prawdą, która wyolbrzymia dobro, po to, by je pomnażać, bo dobro jest szansą.

Miłosierdzie jest miłością, która stawia wymagania, bo zna miarę wielkości, do jakiej zostaliśmy stworzeni. Miłością, która nie rezygnuje i bywa z naszej perspektywy bardzo nieznośna, ale prowadzi tylko do wzrostu. Ta wymagająca miłość ma tylko jedną przyczynę. Nie chce, byśmy się zadowalali małostkami, bo wie, że stać nas na o wiele więcej. A Bóg jest Miłosiernym Tatą i Mamą, bo ojcowskie wymagania wobec nas osładza czułością matczynej miłości.

Miłosierdzie to zależność i odpowiedzialność. Moja zgoda na zależność od Tego, który chce być za Mnie odpowiedzialny, bo zechciał podzielić się ze mną Swoim szczęściem. Miłosierdzie wyklucza samotność.

Miłosierdziem staje się miłość, która przekracza miarę sprawiedliwości. Nigdy jej nie likwiduje, ale kiedy trzeba, po prostu rozkłada w kosztach.

Miłosierdzie zaczyna się od serca, dlatego nie jest ważne, co będę robić, ale to, kim będę przed Bogiem. Bo, żeby być miłosiernym, potrzeba serca, które chce chcieć, a wtedy i oczy stają się miłosierne i usta i uszy i ręce i nogi…

Miłosierdzie jest decyzją.

Amen.
Weronika