Jeśli rzeczywiście wierzymy, to wtedy nasze życie samo przez się staje się świadectwem (Ks. Franciszek Blachnicki)

 Jak co roku, w czasie weekendu majowego, w naszej archidiecezji odbyła się Oaza Rekolekcyjna Animatorów Ewangelizacji I oraz II stopnia. Rekolekcje są już stałym punktem formacji w ramach Szkoły Animatora. Jest to czas, w którym przyszli animatorzy mogą spotkać się z Bogiem i poznać cele ewangelizacji w swoim życiu.

Ewangelia życia

Każdy z nas został powołany do ewangelizacji. Jeżeli człowiek w swoim życiu doświadczył nawrócenia, spotkał Boga, to już ma doskonały powód, aby się tym przeżyciem dzielić. Kiedy spotyka nas coś radosnego, naturalne jest to, że chcemy, aby każdy dookoła nas o tym usłyszał. Tak samo powinno być z naszym doświadczeniem Boga. Sam Jezus powiedział  „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). Jest to misja, która dotyczy każdego człowieka. To właśnie jest jedno z założeń tych rekolekcji. Najważniejsze nie jest tylko przygotowanie do ewangelizacji w Sanoku. Jest nim przygotowanie młodych ludzi do żywej ewangelizacji w swoich środowiskach. To właśnie najbliższe otoczenie jest pierwszym miejscem gdzie człowiek wierzący dzieli się swoim odkryciem Boga. To właśnie w rodzinie, szkole, pracy, Bóg stawia na naszej drodze ludzi, do których nas posyła. Nie bez powodu urodziliśmy się i żyjemy w konkretnych miejscach. Jest to sprawdzianem naszej wiary. Przygotowaniem do tego wyzwania jest właśnie Oaza Rekolekcyjna Animatorów Ewangelizacji.

 Przygotowanie

Jest jeden sposób, aby móc świadczyć o Bogu w swoim życiu. Trzeba Nim żyć. Właśnie te treści poznawali uczestnicy pierwszego stopnia rekolekcji. Dziesięć konferencji miało za zadanie pokazać, skąd bierze się świadectwo wiary. Jest ono żywe tak, jak żywa jest nasza wiara. Młodzi ewangelizatorzy poznawali również ewangelizację od strony teoretycznej (czym jest kerygmat, jak powinno wyglądać świadectwo, jak przełamać barierę rozmowy z ludźmi, czym jest tzw. „siatka ewangelizacyjna” itp.). Ewangelizacja dotykała płaszczyzny „ja i bliźni”. Drugi stopień skupiony był natomiast na temacie wspólnoty, a konkretniej wspólnotowej ewangelizacji. Kontynuacją tego tematu jest przygotowanie teoretyczne do ewangelizacji grupowej ( tzn. czym jest happening, jak zrobić pantomimę, itp.).

Ewangelizacja Sanoka

Stałym punktem rekolekcji jest wspomniany już wyjazd ewangelizacyjny do Sanoka. Jest to czas, w którym uczestnicy, treści przeżywane w czasie rekolekcji, próbują wprowadzać powoli w życie. Pierwszy stopień udaje się na tzw. siatkę ewangelizacyjną. Młodzi wyruszają w parach, aby spotkać ludzi, z którymi będą mogli porozmawiać i podzielić się swoim doświadczeniem Boga. Drugi stopień gromadzi się zazwyczaj na rynku, gdzie ewangelizuje wspólnotowo przez tańce, pantomimy, świadectwo i orędzie.

Jednak ewangelizacja jest zamysłem Bożym. Ewangelizatorzy są tylko narzędziem w rękach Ojca, w nieznanym do końca ludziom planie zbawienia. Jest to dość mocne przesłanie tegorocznej wizyty w Sanoku. Przygotowani, zwarci i gotowi wyruszyliśmy z Rzepedzi do Sanoka, nastawieni na cały program, który przygotowywaliśmy w czasie rekolekcji. Bóg jednak zmienił nasze plany. Przez cały czas padało. Deszcz nie był znakiem, że nie mieliśmy ewangelizować, był właśnie planem Boga dla ludzi, których spotkaliśmy w tym dniu. Zgromadziliśmy się w kościele ojców Franciszkanów przy rynku. To było miejsce ewangelizacji dla drugiego stopnia. Kościół, do którego na Eucharystię przybywali ludzie. Pierwszy stopień udał się na ewangelizację z parasolkami. Niezależnie od pogody, ewangelizacja odbyła się, a Pan Bóg postawił w odpowiednim czasie i miejscu ludzi, których chciał, abyśmy spotkali w tym dniu.

Życie Ewangelią

Ewangelizacja Sanoka nie jest zakończeniem rekolekcji – jest ona początkiem. Wskazaniem, jak dojrzewać powoli do roli ewangelizatora. Całe treści tych rekolekcji są tylko pomocą. Ważnym momentem tego czasu był obrzęd posłania, gdy młodzi ludzie podeszli po błogosławieństwo, aby iść i głosić. Świadectwo i jego skuteczność nie jest zasługą człowieka, jest dziełem Bożym, które dzieje się w nas. Nie jest to działanie jednorazowe, tylko na rekolekcjach. Świadectwo jest czymś obecnym w naszym życiu każdego dnia. Nasze czyny, słowa, to jacy jesteśmy jest już świadectwem naszej wiary, jaka ona jest. Żyjmy więc Ewangelią!

Świadectwa

Byłam na I stopniu ORAE. Wiele rzeczy miało wpływ na mój przyjazd na te rekolekcje. Miałam kryzys i już od roku nie jeździłam na rekolekcje oazowe. Zapominałam o Bogu. U mnie brak modlitwy równał się z brakiem siebie. W końcu pojawiły się takie trzy dni dojścia do Oazy, na pustynię: rekolekcje szkolne. To właśnie na nich przeżyłam najbardziej szczerą i owocną spowiedź. Dzięki niej uświadomiłam sobie obecność Jezusa i zatęskniłam za tym, co było. I w sumie to było główną przyczyną wyjazdu na I stopień. Nie znałam połowy osób, gdyż to nie był mój rocznik formacyjny. Jestem nieśmiałą osobą, ale szybko i niespodziewanie weszłam w tę wspólnotę. Poczułam się potrzebna. Doświadczyłam dużo radości i energii od innych uczestników. W ich oczach widziałam prawdziwą autentyczność. Adoracje, uwielbienia w tej wspólnocie dały mi dużo. Otworzyłam się na modlitwę w grupie. Na tych rekolekcjach ewangelizowaliśmy w parach. Moja osoba z pary nauczyła mnie spontaniczności. Stał on obok mnie, modlił się za mnie, a ja prowadziłam rozmowę. Udało mi się. Bałam się, jak każdy, ale właśnie z obecnością Boga jest wszystko prostsze. W tym dniu zrozumiałam jaką osobą jestem. Taką, która musi mieć wszystko zaplanowane. Dlatego stwierdziłam, że będę stawiać na modlitwę do Ducha Świętego i spontaniczność. Odnalazłam swój „Damaszek” i zrozumiałam, jak ważne jest świadczenie życiem, pokazywanie, że jest się wariatem w pozytywnym sensie tego słowa.

Natalia

Te rekolekcje ORAE I stopnia były dla mnie trudne pod względem przeżyć i treści. Ale Bóg pokazał mi, szczególnie przez osobę księdza, że brakuje mi konkretów. Ja zwykle chcę robić wszystko i nie skupiam się na jednej osobie. Bóg pokazał mi też, przez przyrodę, jak wygląda moje życie. W czwartek wskoczyłem do rzeki. Zacząłem iść z prądem i pod prąd. Zauważyłem, że moje obecne życie jest z prądem i topię się w moich grzechach. Bóg pokazał mi, że muszę się wziąć w garść i zacząć iść pod prąd. Pomimo tego, że pokaleczyłem stopę, to odebrałem to jak cierpienie Chrystusa. Ale trzeba iść. Alleluja i do przodu!

Bartłomiej

Odnalazłem pewną ważną rzecz, a mianowicie autentyczność. Do czasu ORAE nie potrafiłem pokazać przed Panem Bogiem jaki naprawdę jestem, bo zawsze udawałem kogoś innego. Takiego wyidealizowanego chłopaka, który wszystkie wie i po prostu jest genialny. Ale podczas tego spotkania z Jezusem zrozumiałem, że czas z tym skończyć i pokazać tego prawdziwego i autentycznego mnie. Zauważyłem jak to działa podczas ewangelizacji w Sanoku. Spotkałem, razem z moim kolegą, starszego pana, który chronił się przed deszczem. Postanowiliśmy, że to kolega rozpocznie rozmowę, a ja będę się modlił. Jednocześnie, ja powiedziałem sobie, żeby tym razem była to autentyczna i moja modlitwa. I faktycznie to podziałało! Duch Święty zadziałał w naszej trójce. W oczach tego mężczyzny, po rozmowie z nim, zauważyliśmy wielki spokój i ogromne zadowolenie. Dzięki temu zauważyłem, że bycie po prostu sobą jest najlepsze w oczach Boga. Chwała Panu!

Michał

To, że byłem na tych rekolekcjach ORAE I, to zdecydowanie zasługa Jezusa Chrystusa. Był to ostatni dzwonek, aby się na nie zgłosić. Teraz mogę zaświadczyć, że nie żałuję tego wyboru. Pary, w których dzieliliśmy się świadectwami naszego życia, przepełnione były szczerością i zaufaniem. Piękne jest to, że na twarzach wielu ludzi, z którymi rozmawiałem pojawił się uśmiech, ale także na sanockim Rynku ewangelizowane przez nas osoby doświadczyły miłości od Naszego Zbawiciela.

Adrian

Na drugim stopniu ORAE uświadomiłem sobie, jak ważną rolę w życiu chrześcijanina pełni codzienna modlitwa i rozważanie Słowa Bożego. Bez relacji z Jezusem, niesamowicie trudnym zadaniem jest dawanie świadectwa. Kiedy przyjechałem na rekolekcje, byłem świadomy, że ostatnio nie ewangelizowałem swoim życiem. Brakowało mi modlitwy. Dlatego postanowiłem sobie, że czas wolny będę przeznaczał na rozmowę z Bogiem. Postanowienie to zaowocowało dużą radością przygotowań do ewangelizacji w Sanoku. Ewangelizacja stała się czymś bardzo naturalnym, przychodzącym z łatwością.

Jakub

Jadąc na rekolekcję ORAE I nie miałem wielkich planów, zamiarów, co chciałbym przeżyć i zmienić. Odczuwałem „pustynię”  ducha i miałem problem z modlitwą, nie odczuwałem obecności Pana Boga. Mało czasu poświęcałem nad poranną, żywą modlitwę. Do tego dochodził wielki niepokój. Nie widziałem Ojca, ale On mi pokazał, że jest cały czas. Wielki problem minął na godzinie świadectw. Bóg dał mi do zrozumienia, że jest obecny we wspólnocie. Ona daje mi radość – radość w trudnościach. Pomimo wszelkich lęków: przed dawaniem świadectwa, obaw o autentyczność słów i postępowania oraz przed przeprowadzeniem zasadniczych przemian w swojej wspólnocie parafialnej. Dzisiaj Jezus umacnia mnie i zachęca do dawania świadectwa i powierzenia się tylko Jemu. Odkryłem również na nowo obecność i opiekę Matki Bożej. Jej teraz wszystko zawierzam.

Bądź uwielbiony Boże, za wielkie Twoje dzieła i Miłosierdzie! Niepokalana Matko Kościoła, Królowo Polski, módl się za nami!

Szymon

Czas ORAE I nie był czasem, w którym uczyłem się, jak dobrze ewangelizować. Rzeczywistość rekolekcyjna okazała się dużo głębsza. Chrystus, przez różne zdarzenia i osoby, ukazywał mi w ciągu tych trzech dni przyczyny, dla których wszelkie próby przemian, świadczenia przez słowo i czyn były nieskuteczne. Problem tkwił we mnie i sam na własne życzenie zagłębiałem się w niego coraz bardziej. Problemem tym okazała się postawa prezentowana przeze mnie w relacji do Jezusa. Chciałem wszystko wiedzieć, wszystkiego doświadczyć. Już – teraz. Brak cierpliwości i rozpaczliwe krzyczenie: „Boże, wyjaśnij mi to” albo „Boże, daj mi to” – tak prezentowała się ta relacja. Przekładało się to również na kontakty międzyludzkie. Zbyt mała ufność w Bożą Opatrzność powtarzała sytuacje, w których na siłę próbowałem tworzyć jakieś więzi, rozmawiać i to napięcie dało się wyczuć. Budowało ono tylko barierę, zamiast pomagać. Jezus Chrystus – przez usta animatorów i księdza powiedział mi to wszystko, co wiedziałem, ale w czym zmienić się nie potrafiłem. Doradził też, w jaki sposób kształtować postawę prawdziwej „nieudawanej przemiany”. Sposoby te, z Boża pomocą, będę starał się stosować. Kolejnym dziełem Boga były wszelkie lekcje pokory, posłuszeństwa i zaufania. Zdarzały się sytuację, w których trzeba było komuś innemu ustąpić, kogoś innego cierpliwie wysłuchać i wejść w jego sytuację. Zdarzało się także, że to, czego bardzo pragnąłem w czasie tych rekolekcji, samo, mimo trudności, rozwiązywało się. Wystarczyło tylko zaufać i być posłusznym, chodź nawet mi się to nie podobało. Ważne też okazało się w rezultacie przesłanie, jakie wynikało ze składania świadectwa w czasie spotkań w parach. Znów mogłem zobaczyć, jak Bóg ingerował w historię mojego życia, mojego stopniowego nawracania. Ów „Damaszek”, chodź wcześniej już go dostrzegałem, przygotowany był tak naprawdę pięć lat wcześniej. Jezus dbał o mnie i prowadził, chociaż świadomie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Uświadomiło mi to, że Bóg zawsze jest – że On był, jest i będzie. Zawsze – nawet wtedy, gdy będę miał trudność poznania Jego woli, czy poczucia Jego obecności. Z tych lekcji wynikało proste przesłanie – więcej wiary i ZAUFANIA… Sprawdzianem tej wiary i zaufania okazała się wyprawa ewangelizacyjna do Sanoka, w czasie której padał deszcz, krzyżując tym samym nasze plany, zamiary. Duch Święty rozpalił nas do dzieła niesienia radosnego orędzia miłości Bożej, ale przez warunki pogodowe nie było nam dane podzielić się nim z mieszkańcami Sanoka, w takim stopniu, w jakim zawsze się to udawało. W moim przypadku, chodź było dane mi wyjść na ulicę, zakończyło się na kilku krótkich słowach powitań. Z żadną osoba nie udało nam się dużej porozmawiać, a deszcz, choć modliliśmy się, nie ustępował. Widocznie Bóg miał w tym swój plan. Słuchając świadectw innych przekonałem się, że miał w ten sposób uratować wiele osób, do których właśnie przez te warunki można było dotrzeć z orędziem Radosnej Nowiny. My zaś nauczyliśmy się ufności i wiary w Bożą wolę, która nawet z pozornych niepowodzeń potrafi przynieść piękny owoc. Oby ten owoc trwał – zarówno w tych, którzy otrzymali od nas świadectwo wiary, jak i w nas samych. Ciebie Boże o to proszę i Tobie to zawierzam.

Kuba

Jadąc na ORAE I stopnia miałem mały problem z dojazdem do Rzepedzi. Wszystkie osoby, które pytałem, czy jadą na rekolekcje odpowiadały, że nie. Modliłem się o dojazd na miejsce ok. 4 dni. Bóg mnie wreszcie wysłuchał, ale w dziwny sposób. Parę dni przed wyjazdem moja mama powiedziała mi, że mnie nie zawiezie, bo nie lubi jeździć daleko. Nagle dostałem telefon, że mój brat, który mówił, że mnie zawiezie, nie mógł tego zrobić, ponieważ miał pracę. Brat jednak ostatecznie mnie zawiózł. Najbardziej zdziwiło mnie, kiedy mój tata kilka godzin przed wyjazdem zaproponował, że mnie zawiezie (nie jest zbyt wierzący). Nie mogłem uwierzyć, że to się stało, byłem zszokowany, ale moje zaskoczenie nie trwało długo. Na pierwszej konferencji ksiądz spytał nas, jak Bóg wysłuchuje nasze modlitwy? Jaka jest nasza reakcja. Kolega odpowiedział, że zaskoczenie – pomyślałem tak samo. I nagle ksiądz powiedział, że my nie wierzymy Bogu, że jest w stanie wysłuchać nasze modlitwy. Przez resztę dnia zastanawiałem się, czy ja naprawdę wierzę. Od tamtego dnia bardziej ufam Bogu.

Maciej

Rekolekcje ORAE I stopnia były dla mnie trochę paradoksalne. Otóż jak sama ich nazwa wskazuje, miały to być głównie warsztaty, dzięki którym ewangelizacja miała stać się naszym stylem życia. Jednak, jak się okazało, najważniejsze rzeczy ubogacające mnie w tym czasie nie były związane bezpośrednio z ewangelizacją, ale z podstawami, które mi ją umożliwią. Pierwszą było uświadomienie sobie istoty Ofiary eucharystycznej. Pan Jezus pokazał mi, że moje problemy ze skupieniem się podczas Eucharystii oraz modlitwy czy Namiocie Spotkania mają źródło w nie zwracaniu uwagi na to, że zawsze w czasie ich trwania spotykam się z osobowym Bogiem. On umarł za mnie, a przecież to ja przybiłem Go do krzyża. Dodatkowo uświadomiłem sobie, że w moim życiu omijam zbyt często Maryję, a to Ona jest Pośredniczką u tronu łask. Pragnąłem, jak najszybciej,  zawierzyć swoje życie Niepokalanej. Sposobność do tego była już 3 maja, czyli w Święto Matki Bożej, Królowej Polski. Właśnie wtedy przez nieudaną pogodę wraz z wszystkimi uczestnikami i diakonią zatrzymaliśmy się u ojców franciszkanów w Sanoku. Okazało się, że po odśpiewanej majówce, przed Najświętszym Sakramentem został odczytany akt zawierzenia się Królowej Polski. To była wielka łaska od Boga. Na koniec chciałbym podkreślić, że ORAE I stopnia w Rzepedzi pokazało mi drogę, którą powinienem dążyć. Jest nią sam Chrystus. Nie mogę tutaj zapomnieć również o Niepokalanej, to Jej muszę składać dziękczynienie za ogromną cierpliwość wobec mnie, który nie potrafił żyć w bliskości z Nią.

Chwała niech będzie zatem Bogu, Jego Synowi i Duchowi Świętemu za wszystko, co się wydarzyło w Rzepedzi, za diakonię na czele z ks. Rutkowskim, za uczestników oraz dzieło ewangelizacji, które wcieliliśmy w czyn podczas pobytu w Sanoku.

Dawid

Autor: an. Justyna Ostafińska