„Jak można żyć bez znajomości Pisma, przez które uczymy się poznawać samego Chrystusa, który jest życiem wiernych?”
(św. Hieronim, List 30, 7)
Od pierwszej niedzieli Adwentu przez najbliższe 20 lat decyzją Konferencji Episkopatu Polski w kościołach obowiązuje nowy Lekcjonarz mszalny. Nowa księga liturgiczna została opracowana na podstawie Ordo Lectionum Missae z roku 1981r. (hmmm – westchnienie autora). Teksty czytań zostały zaczerpnięte z Biblii Tysiąclecia, wyd. V, a psalmy z Liturgii godzin, t. I, Pallottinum, Poznań 2006. To pierwsze pięć tomów z cyklu dziewięciu, a następne są obecnie w przygotowaniu i ukażą się w przyszłości: VI (Czytania w Mszach o świętych), VII (Czytania w Mszach obrzędowych), VIII (Czytania w Mszach okolicznościowych i wotywnych) i IX (Czytania w Mszach za zmarłych). W kolejnym – piątym już – wydaniu Biblii Tysiąclecia, która używana jest w Polsce do celów liturgicznych (dekret podpisany przez kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski 12 marca 1966 r.), znajdziemy wiele fraz, które bardziej – jak to mówił wybitny biblista ks. bp. Romaniuk – trafiają do duszy i serca. Redaktorzy V wydania Biblii Tysiąclecia nie zdecydowali sie na tłumaczenie jednego słowa. Pozostawili je w oryginalnej, greckiej formie. Ta wyjątkowość spowodowana jest z jednej strony głębią, wielorakością funkcji, z drugiej zaś wielkim szacunkiem do znaczenia. Paraklet (gr. παρακλητος) to rzeczownik odsłowny strony biernej od czasownika parakaleo przywołany do czyjegoś boku (gr. parakaleo; łac. advocatus), w czasach przed Chrystusem był to termin techniczny, stosowany w sądownictwie wobec osoby wspomagającej, wezwanej do pomocy prawnej oskarżonego w procesie, obrońca. Do niedawna czytając ten fragment Ewangelii (J 14,26) słyszeliśmy o Pocieszycielu, co miało swe źródło w greckim tłumaczeniu hebrajskich Pism Świętych (Septuaginta). Termin występował na oznaczenie pocieszenia, jakiego doznaje człowiek znajdujący się w stanie przygnębienia i ma związek z wezwaniem do pomocy (przywołaniem do siebie pomocnika). Święty Hieronim tłumacząc i redagując Biblię z języków oryginalnych na łacinę (Vulgata) pozostawił „Paraklet”. We wrześniu minęła 95 rocznica ogłoszenia bardzo znaczącego dokumentu Kościoła, Encykliki Spiritus Paraclitus, wydanej przez papieża Benedykta XV w dniu 15 września 1920 roku z okazji 1500 rocznicy śmierci największego uczonego starożytnego Kościoła, św. Hieronima. Papież skorzystał z tej okazji by w przełomowej encyklice wyznaczyć kierunki studiowania Biblii, wręcz by stała się ona przewodnikiem i normą nauczania biblijnego. Niestety dzisiaj jest ona prawie zupełnie zapomniana.
Te wszystkie wyżej przytoczone wydarzenia, nie tak odległe przecież, są wołaniem o Parakleta, wołaniem o światło Ducha Świętego, który napełniał nie tylko Apostołów, autorów biblijnych, tłumaczy świętych ksiąg na języki narodowe, biskupów i kapłanów głoszących Dobrą Nowinę, ale i nas samych – ile razy słuchamy czy czytamy Biblię. Wciąż wołamy PARAKLEO! – przyjdź i napełnij moje serce, duszę i rozum. To wezwanie zawsze musi być pełne wiary i wręcz pewności, że u naszego boku staje Paraklet – Ktoś, kto wzywa, wywołuje, zaprasza, zachęca, dodaje otuchy, pociesza, prosi, lituje się, broni, jest orędownikiem, wspomożycielem, adwokatem, rzecznikiem. Nie możemy zapominać, że to właśnie Duch Święty prowadzi nas w głąb Słowa Bożego. Nasz święty rodak, papież, również przypominał nam o tym: „Konieczne jest zwłaszcza, aby słuchanie słowa Bożego stawało się żywym spotkaniem, zgodnie z wiekową i nadal aktualną tradycją lectio divina, pomagającą odnaleźć w biblijnym tekście żywe słowo, które stawia pytania, wskazuje kierunek, kształtuje życie” (Novo millennio ineunte, 6 stycznia 2001).
I to właśnie wskazywanie kierunku jest kluczowe: proszę o pomoc, radę, dostaję o co prosiłem, teraz jest czas na moją odpowiedź. Nie na emocjonalne uniesienie czy przeżycie ekstazy – lecz na odpowiedź sercem duchem i ciałem, na świadectwo nie wargami, ale świadczenie życiem. To trochę jak w górach, ciemno, pusto, nie wiem dokąd iść, wyciągam mapę i widzę, że trzeba skręcić w prawo, na dole będzie schronisko. Jeden warunek: mapę trzeba potrafić czytać, by rozpoznać w terenie znaki kartograficzne. Jeżeli tej umiejętności nie mamy – warto mieć obok siebie doświadczonego przewodnika, którego trzeba słuchać! Pewien turysta spotkał w górach bacę i pyta: baco ile do Nowego Sącza? A bedzie cosik z pół godziny – odpowiada baca. A mogę z wami iść? A chodźcie panocku. Po trzech godzinach wędrówki zniecierpliwiony turysta skarży się: miało być pół godziny do Nowego Sącza! Na co baca: ale jo nie idem do Nowego Sonca… To anegdota (znając baców mam pewność – autentyczna), ale podczas rozważań o jednym z darów Ducha Świętego – bardzo symboliczna. Trzeba nauczyć się zadawania pytań, ale co jeszcze ważniejsze: trzeba nauczyć się słuchania. To jedyny sposób na to, by Słowo było wręcz wyryte w sercu. To jest swoiste lectio continua, którego uczy nas Kościół w Eucharystii przy Stole Słowa, a my życie Słowem kontynuujemy życiem swoim, napełnieni Duchem Świętym.
Wśród wszystkich Psalmów, wszystkich wyjątkowych, znajdziemy kilka wyjątkowo wyjątkowych. Mają one w tytule tajemnicze hebrajskie słowo Miktam
Łukasz
Oaza dorosłych Betel
Artykuł ukazał się w 19 numerze pisma Charyzmat.
Dołącz do prenumeraty już teraz i otrzymuj egzemplarz prosto do domu w całej Polsce: