Hasło „polityka” może wzbudzać spore kontrowersje. Mówi się nawet, że w niektórych sytuacjach rozmowa na ten temat jest sporym nietaktem, bo prowadzi do kłótni w momentach, gdy chcemy wspólnie świętować w radości i zgodzie. Czy zatem w liturgii jest miejsce na politykę?
Bardzo wiele osób na powyższe pytanie bez wahania udzieli negatywnej odpowiedzi. Ośmieliłbym się jednak postawić tezę, że nie do końca słusznie. Wszystko zależy od tego, co mamy na myśli mówiąc „polityka”. Definicji tego pojęcia można dziś znaleźć dużo. Za podstawą nowożytnych określeń polityki uznaje się twierdzenia Maksa Webera, który uważał, że polityka to „dążenie do udziału we władzy lub do wywierania wpływu na podział władzy, czy to między państwami, czy też w obrębie państwa, między grupami ludzi, jakie to państwo tworzą” (Polityka jako zawód i powołanie, Kraków 1998). Natomiast starożytny filozof Arystoteles rozumiał ją jako sztukę rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Wiele od Arystotelesa czerpał św. Tomasz z Akwinu, jeden głównych myślicieli chrześcijaństwa, któremu Kościół zawdzięcza wiele w kwestii rozumienia prawd wiary. I jeśli pójdziemy po tej myśli, może się okazuje się, że liturgia wcale nie stroni od polityki.
Przeglądając Mszał Rzymski (dostępny jest w Internecie) możemy odnaleźć część zawierającą Msze wotywne, obrzędowe i w różnych potrzebach. Owe „różne potrzeby” zostały podzielone na cztery grupy. Druga z nich nosi nazwę: „Życie społeczności świeckiej”. Formularze mszalne, jakie znajdują się w tej części Mszału dotyczą postępu ludów, zachowania sprawiedliwości i pokoju, pojednania oraz wojny i rozruchów. Podano tam także m. in.: modlitwy (kolekty) za rządzących państwami, za zgromadzenie przedstawicieli narodów oraz za głowę państwa. Warto dodać, że podczas Liturgii ku czci Męki Pańskiej intencją jednego z wezwań uroczystej modlitwy powszechnej są rządzący państwami. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak już św. Paweł pisał do swego ucznia, Tymoteusza: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2, 1 – 2). Dlatego też wiele razy w wezwaniach modlitwy wiernych przewija się ta intencja. Bez wątpienia jest to przejaw związku liturgii z polityką, jednak rozumianą w duchu Arystotelesa i św. Tomasza – jako troska o dobro wspólne. Ostatecznie autentyczny kult chrześcijański bez odniesienia do życia pozostaje czymś niepełnym, a nawet fałszywym. Św. Jan Paweł II w adhortacji „Christifideles laici” pisał, że świeccy nie mogą rezygnować z udziału w „polityce” (n. 42). Tym bardziej winna być ona przedmiotem ich modlitw. Przecież główną intencją wszystkich „politycznych” oracji jest pokój i postępowanie zgodne z wolą Bożą.
Zajrzyjmy teraz na moment do Ceremoniału Liturgicznej Posługi Biskupów. Księga ta opisuje celebracji liturgiczne sprawowane pod przewodnictwem lub w obecności biskupa, podaje także pewne ogólne zasady, mające zastosowanie także wówczas, gdy biskupa nie ma. Wśród tych ogólnych norm podano także: „Jeśli prezydent państwa oficjalnie przybywa na liturgię, zostaje przyjęty u wejścia do kościoła przez biskupa ubranego w szaty liturgiczne. Jeśli prezydent jest katolikiem, biskup – według uznania – podaje mu pobłogosławioną wodę, wita go zgodnie z przyjętym zwyczajem i idąc po jego lewej stronie, prowadzi go na przygotowane miejsce poza prezbiterium. Po zakończeniu liturgii pozdrawia go w drodze powrotnej od ołtarza” (n. 82). Szacunek wobec osób sprawujących władzę świecką nie jest zatem jakąś kurtuazją czy interesowną zagrywką, lecz czynnością przewidzianą przez przepisy liturgiczne, i to nie tylko w odniesieniu do głowy państwa. Dalej bowiem w Ceremoniale zapisano: „Inni urzędnicy sprawujący najwyższą władzę w kraju, regionie lub w mieście, zostają przyjęci u wejścia do kościołów – jeśli jest taka tradycja – zależnie od miejscowych zwyczajów, przez jakiegoś prezbitera zajmującego wyższe stanowisko kościelne, który ich wita i prowadzi na wyznaczone miejsca. Biskup zaś może ich pozdrowić, kiedy udaje się do ołtarza w procesji na wejście i gdy wraca od ołtarza” (n. 83). Nie są to części jakiegoś protokołu dyplomatycznego, ale normy dotyczące liturgii.
Pewnym wyjaśnieniem honorowania rządzących może być zdanie z Listu do Rzymian: „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga” (Rz 13, 1). Kiedy Apostoł Narodów zapisywał te słowa, rządzący nie wykazywali wielkiego entuzjazmu wobec wyznawców Chrystusa. Chociaż poszczególne ustroje tworzą ludzie, to jednak sama zasada, istota władzy ma boskie pochodzenie. I dlatego władzy należy się szacunek i posłuszeństwo. O ile, oczywiście, nie sprzeciwia się prawu Bożemu. W takiej sytuacji autentyczny respekt wobec władzy nakazuje się jej przeciwstawić, by ocalić jej autorytet. Przykładem takiej postawy jest konflikt pomiędzy św. Ambrożym, biskupem Mediolanu a cesarzem Teodozjuszem. Kiedy wojska cesarskie zamordowały niewinnych ludzi podczas tłumienia zamieszek w Tessalonikach, Ambroży, który już wcześniej ostrzegał cesarza przed zbytnią surowością i okrucieństwem, zakazał mu wejścia do świątyni na Eucharystię, nakazując odprawienie pokuty za tę zbrodnię. Dopiero po jej odprawieniu cesarz mógł uczestniczyć w Ofierze.
Zatem polityka nie jest liturgii całkiem obca. Przynajmniej dopóki rozumiemy ją jako troskę o dobro wspólne. I dobro przede wszystkim wieczne. Nie bójmy się zatem modlić za tych, na których spoczywa odpowiedzialność za kształt państwa i społeczeństwa. Nawet wówczas, gdy nie utożsamiamy się z ich pomysłami czy poglądami. Liturgia może nas uczyć nas takiej modlitwy: „Boże, Ty w niewidzialny sposób rządzisz światem, wejrzyj na zgromadzonych przedstawicieli narodów i udziel im ducha Twojej mądrości, aby ich postanowienia były zgodne z Twoją wolą i zmierzały do wspólnego dobra i pokoju narodów” (Mszał Rzymski, Modlitwa za zgromadzenie przedstawicieli narodów).
ks. Grzegorz Urban