Część 3
„Zwłaszcza w życiu religijnym ludzie są nastawieni bardzo konserwatywnie i bardzo trudno jest przezwyciężyć pewne schematy w których ludzie wyrośli, chociaż już tyle lat nas dzieli od dokonania reformy Triduum paschalnego i całej liturgii (…)”. (Wprowadzenie do Triduum Paschalnego – ks. Franciszek Blachnicki – 1981 r.)
Zmiany niezmiennego
Uwaga księdza Franciszka, pomimo upływu lat, pozostaje aktualna. Z jednej strony jesteśmy przekonani, że liturgia to coś wiecznego, trwałego. I tak w zasadzie jest. Obserwujemy jednak pewne zmiany, które zachodzą w obrzędach liturgicznych, chociażby dekret Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów „In Missa In Coena Domini” (2016 r.), który dozwala, by do obrzędu umycia nóg w Wielki Czwartek dopuszczać kobiety. Co jakiś czas słyszymy o postulatach zmiany brzmienia Modlitwy Pańskiej (chodzi oczywiście o tekst oficjalnego tłumaczenia w danym języku). Spotyka się to z niemałym oporem ze strony części wiernych. Czy słusznie?
Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, omawiając zasady Komunii świętej pod obiema postaciami, podaje wezwanie: „Ponadto [duszpasterze] niech nauczają, że co do udzielania sakramentów Kościół może ustalać lub zmieniać to, co uzna za słuszne ze względu na cześć należną sakramentom lub na pożytek przyjmujących, stosownie do okoliczności rzeczy, czasu i miejsca, z zachowaniem istotnej treści sakramentów” (OWMR 282). Dokument odnosi się tutaj do nauki Kościoła wyrażonej podczas Soboru Trydenckiego (sesja XXI, 16 lipca 1562, Dekret o komunii eucharystycznej). Możliwość zmian w liturgii nie jest zatem innowacją wniesioną przez Sobór Watykański II, ale czymś stałym w życiu Kościoła. Oczywiście, do najwyższej władzy kościelnej należy dokonywanie jakichkolwiek zmian oraz czuwanie, by każda zmiana była rzeczywiście potrzebna i przemyślana.
Kiedyś to było…
Przez długi czas historii Kościoła różne regiony czy wspólnoty posiadały własny obrzęd celebracji. Historia liturgii zna ryt dominikański, kartuski, lyoński (Francja), mozarabski (Toledo, Hiszpania) czy ambrozjański (Mediolan, Włochy – dość żywy jeszcze i dziś). Lokalne tradycje wpływały na kształt liturgii. Wystąpienia reformatorów i próby szerzenia niepoprawnej teologii właśnie przez zmiany w liturgii naturalnie zmusiły Kościół do większej uwagi i zaostrzenia dyscypliny w tej sferze. Stąd liturgia z okresu po Soborze Trydenckim przestawiała się w świadomości wiernych jako ryt bardzo mocno sprecyzowany, niedopuszczający żadnej ludzkiej inwencji. Nie to, co teraz…
Obecne przepisy liturgiczne pozostawiają pewne możliwości wyboru. I śmiem twierdzić, że właśnie z tym mamy największy problem. Pojawia się kilka pokus. Pierwsza polega na rozszerzaniu opcji wyboru, bo skoro sytuacji było można, to dlaczego by na tym poprzestać? Wszyscy koncelebransi muszą koniecznie mieć ornat? Nie? Więc niech go używa tylko główny celebrans, no chyba, że jest gorąco, to też może sobie darować…
Kapłan może upoważnić świeckiego do rozdawania Komunii Świętej? Może. A zatem dzieci w ramach przygotowania do pierwszej Komunii Świętej asystują księdzu, trzymając kielich z Krwią Pańską w czasie Komunii pod obiema postaciami…
Obie sytuacje autentyczne. Jedna bardzo skrajna, druga nieco mniej. Może nie zdarzają się nagminnie, natomiast gdy widzi je osoba posiadająca przynajmniej podstawową formację liturgiczną (a taka ma miejsce w Ruchu Światło-Życie), prowadzić to może do stwierdzenia: to wina braku przepisów, jasnych zakazów, itp. Jeśli już, to najwyżej wina braku świadomości, formacji liturgicznej. Jeśli wiem, nie tylko co mi wolno, a czego mi nie wolno, ale przede wszystkim wiem dlaczego, potrafię podjąć słuszny wybór także wtedy, gdy reguły nie są wprost określone.
Jak tu się służy?
W liturgii mszalnej większość elementów „dowolnych” pozostawiona jest do dyspozycji kapłana (OWMR 24. 31), który kierować ma się względami duszpasterskimi. Niekiedy możliwy jest wybór formularza lub jego poszczególnych części. Kilkukrotnie znajdziemy w Mszale zapis: „kapłan zwraca się do wiernych tymi lub podobnymi słowami”. Zdarza się, że pewne gesty i obrzędy można sprawować na różne sposoby (ukazanie Ciała Pańskiego nad pateną lub kielichem, trzy formy pamiątki wjazdu Chrystusa do Jerozolimy w liturgii Niedzieli Palmowej).
Warto też zauważyć, że o pewnych rzeczach przepisy liturgiczne milczą. W diecezji Lugano mszał spoczywa bezpośrednio na ołtarzu, bez żadnego pulpitu czy poduszki (bo tak też mogłoby być), zaś podczas obmycia rąk kapłan zanurza palce w naczyniu z wodą. W Polsce zazwyczaj używa się pulpitu, a dłonie kapłana polewa się wodą. W zasadzie przepisy tego nie precyzują, określenie któregokolwiek ze sposobów błędnym byłoby bezpodstawne. dzielił się jakiś czas temu obserwacją: na jednej z mszy kielich i całą bieliznę kielichową ministrant przyniósł na tacy. W sumie, dlaczego by nie, zwłaszcza w dobie zwiększonej uwagi na względy higieniczno-sanitarne?
Mszały sprzed ostatniej reformy liturgicznej w odniesieniu do ołtarza używały określeń: strona Epistoły, strona Ewangelii. Miejsce wykonywania czytań mszalnych było ściśle określone w odniesieniu do ołtarza, a niekiedy w odniesieniu do kierunków geograficznych, np. podczas proklamacji Ewangelii przez diakona w Mszy uroczystej (wyrzekając się zła i wyznając wiarę również trzeba się było zwrócić w odpowiednią stronę). Dziś tego nie ma. W jednym kościele ambona jest z prawej strony ołtarza, w innym z lewej. Tam z tej samej strony, co miejsce przewodniczenia, tu po przeciwnej. A wejście do zakrystii jeszcze bardziej zwiększa liczbę możliwych kombinacji. Aż się prosi zaśpiewać: „W życiu dróg wiele jest, którą wybrać, jak iść – nie wiemy. W każdej z nich inny cel, inna trudność i sens – czy dojdziemy?”.
Szkoła wolności
Sam twierdzę, że ujednolicenie „topografii liturgicznej” ułatwiłoby przygotowanie posługujących. Ale czy tak do końca byłoby słuszne? W liturgii nie chodzi przecież o to, by mechanicznie wykonywać określone czynności, ma ona być „służbą rozumną” (Rz 12), nie zaś tresurą. Ostatecznie, właśnie dzięki tym wszystkim przestrzeniom i momentom niesprecyzowanym – chociaż nawet i niewielkim – liturgia staje się szkołą wolności, bo daje nam wybór. Wybór niosący ze sobą konsekwencje, które muszą rozważyć. Wybór wpływający na innych.
Kościół nie chce zastępować rozumu ani sumienia wiernych. Głosi naukę Bożą, formuje pewne zasady, ale w wielu sytuacjach szczegółowych zdaje się na dary, jakie przekazał nam Bóg – rozum i wolną wolę. Właściwe korzystanie z nich wymaga odpowiedniej formacji. Właściwe uczestnictwo i posługiwanie w liturgii zawsze wymaga odpowiedniej formacji.
ks. Grzegorz Urban