Każdego roku, w sierpniu, wiernym w polskich kościołach przypomina się o wartości abstynencji. Tymczasem tuż obok nas są ludzie żyjący w trzeźwości jak rok długi i kraj szeroki. I nawet ich własne wesele nie może tego zmienić.

Wielu młodych oazowiczów, zanim przyjmie krzyż animatorski, staje przed decyzją podjęcia członkostwa w dziele Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Jedną z najczęstszych obaw związanych z tym zobowiązaniem jest niepewność, strach wobec tego, jak zareaguje rodzina, kiedy w przyszłości będę chcieć ze swoim przyszłym mężem (lub przyszłą żoną) zorganizować wesele bezalkoholowe i czy to w ogóle może się udać?

Odpowiedź brzmi: tak, może się udać. Jednak trzeba się do tego dobrze przygotować. Jednym z kluczy do sukcesu i zdaje się, że najważniejszym, jest zaproszenie gości o których wiemy, że na pewno nie będą mieć problemu z taką formą zabawy. Ludzi, którzy dobrze się bawią bez względu na to, czy alkohol jest, czy go nie ma. Pewne jest, że znajdą się osoby, które będą bardzo niezadowolone z faktu, że na weselu ma nie być alkoholu. Bo jak to tak, nie napić się za zdrowie państwa młodych? I że z wujkiem Zdzisiem sobie nie wypiję? Takich osób będzie co najmniej kilkanaście. Co więcej, być może na siłę będą chciały manifestować swoje niezadowolenie i nawet jeśli przyjdą na wesele, to będą chciały pokazać, że na weselu bezalkoholowym nie da się bawić. Nie da się i już. Dlatego tak ważne jest, by na tej zabawie znaleźli się również ludzie, którzy udowodnią, że jednak da się bawić i to nie tylko po prostu bawić, ale bawić się znakomicie. Istotnym faktem jest też to, że dobrze by było, jeśli tymi pozytywnymi bohaterami będzie więcej osób niż państwo młodzi i wodzirej. Jednak w przypadku wesel oazowiczów na szczęście zdecydowana większość gości zazwyczaj jest nauczona bawić się bez alkoholu. A co jeśli znajdą się tacy, którzy i tak będą spożywać alkohol, bo sami sobie go przyniosą? Oczywiście, tak może się zdarzyć i trzeba mieć tego świadomość. Jednak takie zachowanie będzie świadczyć jedynie o nich samych i o ich braku szacunku do decyzji państwa młodych.

Tak naprawdę w organizacji wesel bezalkoholowych nie ma nic nadzwyczajnego. Każdy z nas w swoim życiu był organizatorem przeróżnych zabaw bez alkoholu. Dopiero dorastając niektórzy zagubili w sobie fantazję, kreatywność i od któregoś momentu stwierdzili, że już nie umieją się bawić inaczej, jak tylko z alkoholem. Potrafią się nawet obrazić za to, że tego alkoholu nie ma, a przecież oni go lubią. Trzeba się pogodzić z tym, że nigdy nie da się dogodzić każdemu. Znajdą się też tacy, którzy lubią rosół, a akurat na jakimś weselu go nie ma i co wtedy? Absolutnie nic. Bez rosołu na weselu można przeżyć. Zupełnie tak samo jak bez alkoholu. Co więcej – i bez rosołu i bez alkoholu można się świetnie bawić. Wszystko zależy od nastawienia. Ważne, by było pozytywne.

Dlaczego warto takie wesele zorganizować? Dlatego, że każdy obecny na tym weselu dobrze je zapamięta. Dlatego, że każdy wie co się dzieje, nie ma czynnika, który odbiera bystrość myślenia i widzenia, nic nie sprawia, że ktokolwiek musi skończyć zabawę przed czasem. Dlatego, że na następny dzień nikt nie musi się za siebie wstydzić i niczego żałować. Dlatego, że to normalne i naturalne, a zabawa jest bardzo kulturalna. I w końcu dlatego, że cudownie jest rozpoczynać najważniejszy etap swojego życia w trzeźwości swojej i wszystkich ludzi, którzy razem z Tobą ten dzień celebrują. Dzień, który zdarza się raz w życiu. Nie wolno dać sobie wmówić, że to nie ma sensu. A „kto się boi, niech idzie do domu” jak zwykł mawiać ks. Franciszek Blachnicki.

Anita Wiercioch

Świadectwa

Gdy podjęliśmy się organizacji naszego wesela naturalne było dla nas, że będzie ono bez alkoholu. Byliśmy wcześniej na jednym tego typu przyjęciu i widzieliśmy jak goście dobrze się bawią. Chcieliśmy, aby i u nas radość zebranych wynikała z tego, że staliśmy się nową rodziną. Do poprowadzenie naszego wesela wybraliśmy zespół, którego członkowie mają korzenie w Ruchu Światło-Życie i specjalizują się w prowadzeniu zabaw bezalkoholowych. W okresie narzeczeństwa mieliśmy okazję dwa razy świętować na weselach bez „procentów”. To tylko utwierdziło nas w podjętej decyzji. Reakcje w rodzinie były różne. Pojawiały się głosy, że szkoda nam pieniędzy, że „jak to tak, nie dać się gościom napić”. Jednak więcej było tych pozytywnych i ciekawości, jak takie wesele wygląda. Największe obawy miał właściciel domu weselnego, bo jeszcze nie obsługiwał takiego przyjęcia.

W trakcie naszego wesela bawiliśmy się wspaniale, a z nami nasi goście. Wspomniany właściciel lokalu był bardzo pozytywnie zaskoczony tym faktem. Przed weselem jasno mówiliśmy sobie, że nie jest ono najważniejsze, nie wszystko musi być idealnie. Teraz kiedy je wspominamy, uważamy, że było świetne i chcielibyśmy je przeżyć jeszcze raz!

Magdalena i Łukasz

Wesele bezalkoholowe? Jak najbardziej! Dla nas decyzja o zorganizowaniu takiego wesela była najzupełniej naturalna, innej opcji nawet nie braliśmy pod uwagę. Wynikało to po prostu z naszego stylu życia (i imprezowania).

Wiedzieliśmy jednak, że taka forma wesela jest dość wymagająca i żeby miała jakieś szanse powodzenia, trzeba się troszkę postarać. Najważniejszą rzeczą było dla nas uniknięcie pustego parkietu. W tym celu postanowiliśmy zaprosić wodzireja z dużym doświadczeniem w prowadzeniu wesel bezalkoholowych. On zaś oznajmił nam, że sam nie jest w stanie zagwarantować dobrej zabawy i musimy mu pomóc. Jak to zrobić? Zaprosić ludzi, którzy rozkręcili już niejedną imprezę bez użycia wspomagaczy. Tak właśnie zrobiliśmy i to był strzał w dziesiątkę! Dzięki nim zaproszony przez nas wodzirej mógł co najwyżej nie przeszkadzać, bo w takim towarzystwie nawet najbardziej zagorzali rodzinni fani świętowania przy kieliszku musieli się dobrze bawić.

Szczerze mówiąc obawialiśmy się, że część gości zaopatrzy się we własnym zakresie i będzie popijać spod stołu czy na parkingu. Jednak szczegółowy wywiad rodzinny wykluczył zaistnienie takich okoliczności. Nasze wnioski są takie, że jeśli robi się coś naturalnie, z serca i z odpowiednim wsparciem, nie może się nie udać.

Katarzyna i Piotr