Nowy człowiek

Jako nastolatek Piotr zaczął eksperymentować z narkotykami. Po kilku latach okazało się, że środki psychoaktywne wywarły na młody organizm tragiczny wpływ. Być może tylko zaostrzyły ukrytą wcześniej chorobę psychiczną, a może stały się jej bezpośrednią przyczyną. Długotrwałe leczenie i ogromne wsparcie rodziny pomogły opanować najgorsze objawy; młody człowiek mógł w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Najjaśniejszym momentem tego czasu był chrzest. Jako dwudziestokilkulatek Piotr w pełni świadomie postanowił przyjąć ten sakrament. To samo zrobił jego starszy brat. Ceremonia odbyła się bez postronnych świadków, w świątyni byli jedynie najbliżsi. Tylko ojciec stał na zewnątrz. To na jego życzenie chłopcy byli wychowywani z dala od Kościoła i sakramentów.
Kilkanaście lat później Piotr umierał w przemyskim szpitalu. Nie były to lata łatwe ani święte. Pochował ojca, nie założył własnej rodziny. Nie miał przykładu żywej wiary więc powoli tracił światło z dnia swego chrztu. Wydawać się mogło, że zmarnował dar, nie docenił nowego życia otrzymanego w tym sakramencie. A jednak przed śmiercią wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Odszedł spokojnie, powierzony Bożemu miłosierdziu. To jedna z wielu historii o pogubionym człowieku, w której widzę wyraźne Boże prowadzenie i zaczynam rozumieć, że nikt nie może w żaden sposób na nie zasłużyć czy zapracować. Można tylko zaufać, dać się prowadzić i przemieniać.
„Nowy człowiek to niekoniecznie człowiek wolny od grzechów i niedoskonałości, człowiek święty, doskonały. (…) Pismo Święte, mówiąc o nowym człowieku, nowym stworzeniu, ma na myśli w pierwszym rzędzie (…) biedaka (…), człowieka, który ma świadomość swoich braków, który w obliczu Boga czuje się biedakiem i którego skarbem jest to, że potrafi Bogu zaufać” – pisał ks. Franciszek Balchnicki. Jedni mają więcej szczęścia i ten skarb zaufania dostają od swoich rodziców, gdy przyniesieni do kościoła już jako niemowlęta stają się „nowym człowiekiem”. Inni odnajdują go dopiero w dorosłym życiu, dzięki wytrwałym poszukiwaniom i Bożej łasce. Tradycyjnie, to właśnie przeżywany obecnie okres wielkanocny był czasem chrztu takich osób. Pierwsi chrześcijanie traktowali sakrament dosłownie, jako narodziny nowego człowieka, licząc lata jego życia od daty tego właśnie wydarzenia.
Według najnowszych danych statystycznych w 2019 r. sakramentu chrztu udzielono 372 851 razy. Zdecydowaną większość chrztów udzielono dzieciom do pierwszego roku życia (w tym samym roku urodziło się ponad 375 tys. dzieci). Chrzest po ukończeniu siódmego roku życia przyjęło niespełna 1 proc. Ochrzczonych. W ubiegłym roku w archidiecezji przemyskiej o chrzest poprosiły trzy osoby pomiędzy osiemnastym i trzydziestym piątym rokiem życia. W tym roku jeszcze nie było takiej prośby. Nie znaczy to jednak, że nie ma serc tęskniących i poszukujących Boga. Może właśnie od mojego świadectwa zależy, czy ktoś postanowi odmienić swoje życie, zaufać i zostać nowym człowiekiem?
Monika Jasina

Tekst ukazał się w 15 numerze „Niedzieli Przemyskiej” (11 kwietnia 2021 r.)