„Chwała Tobie, Słowo Mądrości, Boże żyjący wśród nas. Panie historii, Panie przyszłości…” – śpiewaliśmy podczas wakacyjnej oazy rodzin, kilka lat temu. Właśnie teraz, pod koniec roku kalendarzowego, wróciły do mnie te słowa ze szczególną mocą. Oto nadchodzi tradycyjny okres podsumowania przeżytych dni oraz czynienia noworocznych postanowień. Osobiście nie robię ani jednego, ani drugiego. Wielokrotnie uświadamiałam sobie, że mierzony kartami kalendarza upływ czasu jest kwestią umowną. Wyczekiwana i hucznie obchodzona przez wielu zmiana daty odbywa się w ostatnim dniu grudnia co godzinę, bo tak sobie człowiek podzielił kulę ziemską: na strefy czasowe. Co ciekawe, w wielu kulturach nowy rok rozpoczyna się w zupełnie innym dniu, np. obliczanym wg kalendarza księżycowego. Zatem czas nie jest i nie będzie tym samym dla każdego. Wydaje się, że wiele zależy od liczby przeżytych już lat, zgromadzonych doświadczeń, proporcji dobrych i złych wspomnień. Niemało też znaczy w tej kwestii nasza wiara.

Ks. Franciszek Blachnicki w rozważaniach o chrześcijańskiej teologii czasu rozróżnił – odwołując się do pojęć greckich – czas jako chronos i kairos. Założyciel Ruchu Światło-Życie pisał pod koniec lat 70. ubiegłego wieku:

Chronos – to czas jako proste zjawisko, dające się mierzyć poprzez układy i ruchy ciał niebieskich. (…) Dla wierzących czas to »kairos« – czas zbawienia. Czas napełniony zawsze obecnością Boga, który przez Chrystusa wszedł w historię i obecnością dokonanego przez Niego dzieła zbawienia. (…)  Czas w tym ujęciu to coś pozytywnego, jako ciągle nowa szansa do przeżywania lub tworzenia wartości, jako ciągle nowe wezwanie do tego przeżywania lub tworzenia wartości”.

To nie jest łatwe zadanie: tak przewartościować własne przemijanie, by wciąż widzieć przed sobą szansę. Zwykliśmy raczej rozliczać się ze zmarnowanych okazji, żałować tego, co bezpowrotnie za nami. A przecież to, co minęło i co nadchodzi, nie należy do nikogo z nas. Podczas rekolekcji wakacyjnych jest dzień, gdy uczestnicy przyjmują świadomie Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Klęcząc przed Najświętszym Sakramentem, w obecności wspólnoty, zapraszają Boga do swojej codzienności. Nie będzie z pewnością nadużyciem, gdy zechcemy podobnie postąpić z naszą przeszłością i przyszłością. Najlepszą po temu okazją wydaje się nabożeństwo dziękczynno-przebłagalne, odprawiane w parafialnych świątyniach ostatniego dnia roku.

Choćby tylko w ciszy własnego serca oddajmy Panu Jezusowi to, co już za nami i powierzmy tę niepewną, całkowicie zakrytą przyszłość. Nie chodzi o magiczne remedium na osobiste problemy lub rodzinne i światowe niepokoje. Chodzi o świadome wejście w nowy rok, jako czas-kairos, z pełnym zaufaniem w Boże prowadzenie. Jak wtedy, na oazie rodzin, gdy kończyliśmy pieśń słowami: „Ty jeden masz słowo przymierza i znak, Ten błogosławiony, kto ufność ma w Tobie, bo będzie żył”.

Monika Jasina

Tekst ukazał się w 48 numerze „Niedzieli Przemyskiej” (28 listopada 2021 r.)