(2 Tm 1,3.6) Kiedy pochylam się dzisiaj nad słowem porusza mnie radość i troska Piotra o Tymoteusza. Rodzi się pytanie na ile wspominam w modlitwie osoby, które mi pomagają, towarzyszą albo były w grupach w czasie posługi. Tutaj nie chodzi tylko o przypomnienie, ale to by mieć je głęboko w sercu. Osoby, które łączy prawdziwa więź są blisko, nawet gdy dzieli je fizyczna odległość. Bądź uwielbiony Panie, który dajesz mi takie doświadczenie, spraw bym potrafiła być za nie wdzięczna i każdego dnia pielęgnowała te relacje. Dobrze wiem, że zaangażowanie wymaga cierpliwości czasu i wytrwałości, ale tylko wtedy życie ma wartość i sens. Drugi aspekt to trwanie w tym, co odkryłam jako mój sposób życia – drogę za Tobą. Na początku bycia we wspólnocie jest we mnie zachwyt, chęć dawania z siebie maksymalnie dużo dla innych i chęć tworzenia wspaniałych kontaktów. Z biegiem czasu pojawia się zniechęcenie, niechęć a może nawet żal, bo ktoś zauważył jakąś bolesną prawdę o mnie i ją wypowiedział, a nie byłam jeszcze gotowa na jej przyjęcie. Bywa też tak, że gaśnie mój własny zapał do modlitwy, formacji czy sakramentów. Ważne, by w takim czasie mieć osoby, które będą duchowo trzymać moje ręce w górze, a ja będę z wielką pokorą wołać „Panie Jezu przymnóż mi wiary!” Amen błogosławionego dnia
an. Katarzyna Nowakowska