(Ef 2,19.21-22) Fragment, który daje mi Pan wraca do mnie jak refren za każdym razem, gdy nie doceniam samej siebie lub słyszę, że ktoś obok mnie zaczyna myśleć „nic nie potrafię, mam pecha, jestem beznadziejny, nic nie osiągnę więc po co się starać”. Bądź uwielbiony Jezu, który przynosisz zupełnie nową, pełna nadziei perspektywę. Nawet jeśli uwierzyłeś, że niewiele znaczysz i nie masz nikogo, kto powie „dobrze, że jesteś” pamiętaj, że jesteś zaproszony do przyjaźni z Tym, który nie rzuca słów na wiatr i nie cofa obietnic, więc nie bój się. Tak często w życiu przekonałam się, jak bardzo ważny jest, ktoś kto zwyczajnie jest blisko, uśmiechnie się, poda rękę wesprze słowem. Czasem najlepsze lekarstwo dla rozdygotanego serca to zrobienie czegoś wspólnie, nawet jeśli pozornie wolałbym się schować przed całym światem. Mieć tych, którzy staną za mną ze zrozumieniem i empatią. Wiem Panie, że to Ty posyłasz właściwe osoby tam, gdzie akurat są potrzebne. Amen, błogosławionego dnia.

an. Katarzyna Nowakowska