Bardzo lubiłam, będąc dzieckiem, uroczystość Wszystkich Świętych a zwłaszcza Dzień Zaduszny. Cała rodzina spotykała się przy grobach. Wśród opowieści o Zmarłych, łza się w oku zakręciła. Wiatr gasił znicze i trzeba było je wciąż na nowo zapalać (znicze sprzed 20 lat nie miały gwarancji świecenia 72 godzin, ale za to można było w kolorowym wosku pięknie udekorować palce!). Czasami zimowa aura sprawiała, że trzeba było szczególnie uważać przy stromych alejkach, wyszukując opuszczone groby, aby tam też zapalić świece. Wędrówkę po cmentarzu, zwykle kończyliśmy przy kaplicy, świecąc znicze po lewej jej stronie, przy grobie księdza Jana Balickiego. Tato wspominał, że pamięta jak przez mgłę jego pogrzeb i podniosłą atmosferę przeświadczenia, że umarł ktoś wyjątkowy. Kiedy zbliżaliśmy się do domu, jeszcze ostatnie spojrzenie na bajkowo rozświetlone wzgórze ulicy Słowackiego, a Tacie tak pięknie skrzypiały na śniegu buty…
Byłam młodą mamą, miałam czworo upragnionych dzieci (najmłodsze dwa miesiące). Po powrocie męża z pracy, szykowaliśmy się całą gromadką na cmentarz. Czułam przynaglenie, by teraz swoim dzieciom powiedzieć dlaczego to takie piękne pamiętać o Zmarłych, obsypywać modlitwami, podarować kwiaty, odpusty… Stojąc pod kapliczką, przy grobie księdza Jana odczuwałam ogromne szczęście i wdzięczność za posiadanie rodziny. To szczęście rozpierało mi serce. Z zapatrzenia w potok migających płomyków, wyrwało mnie szarpnięcie najstarszego syna. „Mamo, ja chcę służyć. Chcę być ministrantem!”. Jeszcze tego samego wieczoru wybraliśmy się do zakrystii, z prośbą i pytaniem. Wieczór dopełniło wspólne Gdy patrzę na spokojne twarze śpiących dzieci, jest we mnie ogromna radość i dziękczynienie. Proszę księdza Jana, by był patronem moich synów ministrantów. Potem wydarzenia same się układają. Zakup komeżki, pierwsza służba przy ołtarzu w Święto Trzech Króli. Syn podchodzi do nowych obowiązków bardzo rzetelnie. Chętnie czyta czytania, śpiewa psalmy, gra na organach, dba o gazetkę w gablocie, estetykę ołtarza (przynosi mi do prania szaty liturgiczne), zapisuje się do Róży Różańcowej. ksiądz Jan w 2002 roku, zostaje ogłoszony błogosławionym.
Od tamtego wydarzenia mija około 20 lat i znów jesteśmy w przededniu uroczystości Wszystkich Świętych. Jak wiele zmieniło się w życiu naszej rodziny. Mój pierwszy ministrant skończył studia, pracuje, jest czułym synem, dobrym bratem, uczciwym człowiekiem. Jednak smutek ogromny jest w moim sercu. Jego odejście od życia sakramentalnego zmusza do refleksji. Lista pomyłek rodzicielskich, mniej lub bardziej świadomych, z pewnością może być długa. Dziś mam związane ręce, nic nie mogę zrobić. Muszę pozwolić mu żyć, według własnych wolnych wyborów. Jakże wiele nadziei daje mi dziś dobry Bóg, jak wiele wiary w świętych obcowanie na czele z Matką Bożą. Jak co roku, wezmę znicz do ręki i stanę przy grobie błogosławionego księdza Balickiego. Przy nim nie muszę nic mówić. Wystarczy pokornie stanąć.
Mama