„Może chcesz trochę jabłek?” – pyta sąsiad ze wspólnego podwórka – „przyniosłem wczoraj pełne wiadro z działki. Żona przejrzała, wybrała kilka, a resztę kazała wyrzucić, bo mówi, że przegniłe. Ale jakoś mi żal, bo tyle pracy mnie ta działka kosztuje”. „O, pewnie, że wezmę! Dziękuję!”. Szczerze uradowana chwytam wiaderko, obiecuję oddać później i prawie biegiem znajduję się w spiżarce. Dopiero teraz mogę sobie pozwolić na łzy. Obieram, przekrawam, wykrawam. Nie muszę ich myć, bo łez mam tyle, że owoc jest czysty. Choć mogę nas z mężem zaliczyć do pracoholików, to życie zaczyna mnie przerastać i często zadaję pytanie „Panie, czy tak ma być?”. Dobrze wiem, jaka jest kwota w tzw. zeszycie na kredyt w pobliskim sklepie i ile jest jeszcze dni do wypłaty. Play Station i wózek najmłodszego dziecka poszły do komisu. Dzieci często chorują, rachunki rosną i to wyposażenie na nowy rok szkolny aż tyle kosztuje… Tak bardzo nie chcę, by musiały zrezygnować z gry na instrumentach. Przypominam sobie, że mam jeszcze słoik ryżu i zdążę, przed pójściem na drugą zmianę, zrobić słodki obiad. Dziś w pracy będę spokojna, bo przecież moje dzieci uwielbiają ryż z jabłkami. Już sobie wyobrażam całe w cynamonie, szczęśliwe buzie, proszące o dokładkę.
Naszą jedyną córkę nazwaliśmy imieniem, które w polskim tłumaczeniu oznacza „czysta”. Cieszę się nią jak szalona, choć wychowuję bardzo wymagająco. Jest taka drobna, a walczy o pozycję wśród braci; roztrzepana, a potrafi ze zgrai kuzynów zrobić szkołę; krzykliwa, a cierpliwa do ostatniej posmarowanej krostki przy ospie. Z rozpędem wchodząc w drzwi, uderza się boleśnie, a jak zagra na skrzypcach, to można się zapomnieć. Wspominam jej pierwsze drewniaki i skręcone kostki. Zawsze pomaga w kuchni i z łatwością usypia brata. Im była starsza, tym trudniej było mi sprostać jej wrażliwej, rozświergotanej naturze. Pojawiają się pierwsze rozmowy o czystości, o życiu… W lipcu tego roku ma wstąpić w związek małżeński i cała rodzina się do tego przygotowuje. Wymarzona suknia zamówiona, lista gości zrobiona, oranżeria w pięknym parku czeka, Tata ma ją zaprowadzić do ołtarza… A tu koronawirus i świat się zatrzymał. Znowu pytam „Panie, czy tak ma być?’”.
Ale, ale, stop! Wracaj matko na ziemię! Masz mądrą, piękną córkę! To Sakrament jest najważniejszy i ten niedoceniany przez świat fakt, że w czystości idzie do ołtarza. Matko pięknej miłości – módl się za nami!
Autor: Matka