IV. Diakonia wyzwolenia w sakramentach w służbie wspólnoty
Nie da się ukryć, że diakonia wyzwolenia musi objąć przede wszystkim dwie sfery życia: rodzinę, która jest podstawową komórką Kościoła, oraz parafię, która jest uobecnieniem Kościoła lokalnego. To te dwa miejsca, które ze względu na wspólnotę zamieszkania i przebywania ze sobą, są przestrzenią najbardziej intensywnej formacji. Mogą się stać miejscem posługi wyzwolenia przez przygotowanych do tego sakramentalnie szafarzy: małżonków (którzy potem stają się rodzicami) oraz biskupów, prezbiterów i diakonów (którzy pełnią różne funkcje związane z posługą święceń nazywane wspólnym mianem duszpasterstwa). Ponieważ coraz częściej podnosi się pytanie o to, po co są święcenia i małżeństwo i co one tak naprawdę dają – przekonajmy się, w jaki sposób liturgia sprawowania tych sakramentów objaśnia powołanie do wolności i posługi wyzwolenia.
A. Wymagania stawiane kandydatom do święceń
Już w pierwszym punkcie odnoszącym się do wymagań, jakie Kościół stawia przed mającymi przyjąć święcenia – w kanonie 1026 Kodeksu Prawa Kanonicznego – czytamy: Wyświęcić można tylko tego, kto cieszy się należytą wolnością. Tym samym nie można nikogo zmuszać do przyjęcia bądź nieprzyjmowania święceń. Ta wolność decyzji, którą kandydat musi potwierdzić zarówno przed swoim ordynariuszem, jak i przed biskupem szafarzem święceń, nie jest jednak jedyną wymaganą. W kanonie 1029 czytamy bowiem dalej: Do święceń należy dopuszczać jedynie tych, którzy – według roztropnej oceny własnego biskupa albo kompetentnego przełożonego wyższego – po rozważeniu wszystkich okoliczności, mają nieskażoną wiarę, kierują się prawidłową intencją, posiadają wymaganą wiedzę, cieszą się dobrą opinią, mają nienaganne obyczaje, wypróbowane cnoty, jak również inne przymioty fizyczne i psychiczne, odpowiadające przyjmowanemu święceniu. Kandydat do święceń winien zatem cieszyć się wolnością nie tylko w deklaracji o przystąpieniu do święceń, ale także w wyznawaniu wiary, budowaniu relacji z Bogiem i drugim człowiekiem oraz w sferze fizycznej, psychicznej i moralnej. Tak zbudowana jest liturgia święceń – wybór kandydatów związany jest ze starożytnym pytaniem: scis illos dignos esse? – „czy wiesz, że są tego godni?”. W nowym Pontyfikale odpowiedź została zmieniona, aby podkreślić, że wybór kandydatów jest pochodną wolności wielu członków Kościoła i brzmi: Po zbadaniu opinii wiernych i po zasięgnięciu rady osób odpowiedzialnych za ich przygotowanie zaświadczam, że uznano ich za godnych święceń. Biskup odniesie się do tego w homilii obrzędowej, przypominając kandydatom na diakonów: Skoro dobrowolnie przystępujecie do święceń diakonatu, musicie cieszyć się dobrą opinią oraz być mężami pełnymi Ducha Świętego i mądrości.
Liturgiczny egzamin przed przyjęciem święceń jest nie tyle stwierdzeniem dotychczasowych osiągnięć formacyjnych, ile wolnej woli kandydatów, dlatego że – poza pytaniem o celibat i o posłuszeństwo – we wszystkich trzech stopniach sakramentu święceń kandydaci odpowiadają jednym słowem: „Chcę” na wszystkie pytania szafarza. I we wszystkich trzech stopniach ostatnie pytanie przed przyrzeczeniem posłuszeństwa wymaga odpowiedzi: „Chcę, z Bożą pomocą”. Wyznacza ono strefę, w której ludzka wolność musi współpracować ze zbawczą wolą Bożą, granicę, w której wolność człowieka spotyka się z wolnością Boga. Posłuchajmy tych pytań. Wobec elekta na biskupa: Czy chcesz nieustannie błagać wszechmogącego Boga za lud święty i nienagannie pełnić urząd posługiwania najwyższego kapłaństwa? Wobec kandydata na prezbitera: Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną ofiarę, i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi? Wobec kandydata na diakona: Czy chcesz nieustannie kształtować swoje postępowanie na wzór Chrystusa, którego Ciało i Krew będziesz brać w dłonie przy ołtarzu? Każde z tych pytań składa się z dwóch części. Jedna z nich dotyczy sprawowanego kapłaństwa czy posługi w przypadku diakonatu, druga zaś – upodobnienia się do Chrystusa w jego świętości (biskup), ofierze (prezbiter) i czynach (diakon). A to prowadzi nas do wniosku: sakrament święceń uświęca ludzką wolność upodabniając ją do wolności Chrystusa. W jaki sposób to działa, już wiemy. Wystarczy otworzyć drugi rozdział „Listu do Filipian”, by przekonać się, w jaki sposób Chrystusowa ofiara złożona z własnej wolności stała się źródłem wyzwolenia dla całego świata.
B. Wolność jako materia sakramentu małżeństwa
Prawo kanoniczne wyjaśnia nam, jak to się dzieje, że między mężczyzną i kobietą zaczyna istnieć sakrament małżeństwa. „Małżeństwo stwarza zgoda stron między osobami prawnie do tego zdolnymi, wyrażona zgodnie z prawem, której nie może uzupełnić żadna ludzka władza. Zgoda małżeńska jest aktem woli, którym mężczyzna i kobieta w nieodwołalnym przymierzu wzajemnie się sobie oddają i przyjmują w celu stworzenia małżeństwa” (kan. 1057). Liturgiczna celebracja sakramentu małżeństwo jest niczym innym, jak kanoniczną formą wyrażenia tej zgody wobec świadków, zaś zgoda małżeńska może być uznana za materię tego sakramentu. To zaś oznacza, że małżeństwo mogą zawrzeć jedynie osoby, które nie tylko są „stanu wolnego”, ale są rzeczywiście wolne, to znaczy:
- nie zabrania im tego prawo (kan. 1058)
- nie zostały uprowadzone ani nie były przetrzymywane w celu zawarcia małżeństwa (kan. 1089)
- nie mają przeszkód natury psychicznej niepozwalających na podjęcie obowiązków małżeńskich (kan. 1095)
- nie zostały podstępnie wprowadzone w błąd (kan. 1098)
- nie zostały przymuszone lub wprowadzone w ciężką bojaźń (kan. 1103)
Pragnienie zawarcia małżeństwa wynikające z wolności nupturientów zostanie także w czasie liturgii poddane egzaminowi. Świadek urzędowy zada narzeczonym trzy pytania: dotyczące ich woli zawarcia małżeństwa, woli wytrwania w nim aż do końca życia oraz woli przyjęcia potomstwa. Na wszystkie te pytania odpowiedzą oni – „Chcemy” (warto zauważyć, że w przypadku święceń, nawet gdy wyświęca się wielu mężczyzn, każdy odpowiada za siebie, podczas gdy w przypadku zawierania małżeństwa nupturienci wyrażają swoją wolę jako wspólną, w liczbie mnogiej). Rytuał sakramentu małżeństwa dopuszcza także – z racji pastoralnych – formę zawarcia małżeństwa jako odpowiedź na pytanie celebransa „czy chcesz wziąć N. za żonę/męża i ślubować jej/mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej/go nie opuścisz aż do śmierci?” (OM 65). Wynika z tego, że formą sakramentalną małżeństwa w tym sposobie celebrowania nie jest przysięga małżeńska (której nupturienci nie wypowiadają), lecz tylko jedno słowo: Chcę. Jeszcze dalej idzie rubryka zawarta w numerze 66: Jeżeli narzeczeni nie mogą mówić, podpisują formułę wobec kapłana i świadków lub innymi znakami wyrażają zgodę na małżeństwo. Można zatem powiedzieć, że małżeństwo jest jedynym sakramentem, który może zaistnieć bez wypowiedzenia formuły sakramentalnej przez szafarza – właśnie dlatego, że jego istotą jest ludzka wolność skierowana w stronę drugiej osoby. To pozwala nam na sformułowanie drugiego wniosku – wolność jest prawdziwa o tyle, o ile kieruje się w akcie miłości ku drugiej osobie.
Sakramenty chrześcijańskiej dojrzałości
W tym miejscu możemy płynnie przejść między tematami roku formacyjnego – bo od tematu „Wolni i wyzwalający” przechodzimy do zagadnienia „Dojrzałości w Chrystusie”. Nie bez przyczyny sakrament bierzmowania, w naszych realiach chronologicznie najpóźniejszy z sakramentów wtajemniczenia, otwiera drogę formacji do przyjęcia sakramentów w służbie wspólnoty. Umiejętność korzystania z wolności, jaką otrzymujemy w Chrystusie, czyli z dojrzałości, jest zasadniczo bramą do przyjęcia zarówno święceń, jak i małżeństwa. Słowo „zasadniczo” nasuwa jednak na myśl pytanie: co wtedy, kiedy wierny, który przyjął święcenia czy małżeństwo, a zatem sakramenty trwałe (w przypadku święceń nawet wiecznotrwałe), w jakiś sposób traci wolność lub nieprawnie z niej korzysta? Co zrobić, gdy okazuje się, że duszpasterz albo mąż czy żona okazują się niewolnikami jakiejś rzeczywistości?
Myślę, że warto w tym kontekście spojrzeć na modlitwę Krucjaty Wyzwolenia Człowieka pod kątem pojawiających się w niej Świętych. Jako pierwsza pojawia się w niej Niepokalana, która w swoim życiu wypełniała powołanie małżeńskie i choć absolutnie nie można powiedzieć, że w Jej domu miało miejsce jakiekolwiek zniewolenie, to nawet w najbliższej rodzinie nie obyło się bez problemów. Przypomnijmy chociażby wyprawę krewnych Jezusa, by Go powstrzymać, gdyż „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21), albo próbę siostry Maryi, Salome, by załatwić swoim synom dobrą „posadę” po prawej i lewej stronie Jezusa ( Mt 20,20nn). O ile wynika to wprost z liturgii święceń, o tyle także w małżeństwie musi być realizowane królewskie kapłaństwo przez naśladowanie Jezusa. Dlatego modlitwa KWC określa Maryję jako „wzór Człowieka w pełni odkupionego i wyzwolonego i dlatego przez miłość bezgranicznie oddanego w Duchu Świętym Chrystusowi”. To bezgraniczne oddanie Maryi Chrystusowi jest doskonałym odwzorowaniem oddania Chrystusa Ojcu, a Jej ofiara z całego życia – wykonywanym przez Nią królewskim kapłaństwem na wzór ofiary Jej Syna. Posługa wyzwolenia w rodzinach dokonuje się zatem przez upodobnienie się do Jezusa w akcie ofiary, bo droga do wolności jednego człowieka bardzo często wymaga ofiary ze strony otaczających go ludzi, zwłaszcza jeśli tworzą z nim wspólnotę zamieszkania czy rodzinę. Z drugiej strony – zniewolenie jednego człowieka pociąga za sobą zniewolenie także innych, wszak z praktyki terapeutycznej płyną głosy o zjawisku współuzależnienia czy syndromie DDA. Trzeba zatem stwierdzić za świętym Pawłem, że Kościół działa jak naczynia połączone: gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki (1 Kor 12,26). Dlatego właśnie diakonia wyzwolenia jest tak trudna: bo wymaga zdolności, a przede wszystkim chęci współcierpienia na wzór Maryi, która stanęła obok krzyża swojego Syna.
Oprócz Maryi, w modlitwie Krucjaty znajdziemy trzech kapłanów: św. Jana Pawła II, św. Stanisława ze Szczepanowa i św. Maksymiliana Marię Kolbego. Oprócz kapłaństwa łączy ich męczeństwo, choć w przypadku Jana Pawła II zamach na jego życie nie zakończył się śmiercią. Wypełnianie powołania wynikającego ze święceń – analogicznie, choć wynika to wprost z liturgii sakramentu małżeństwa, powinno polegać na oblubieńczej miłości skierowanej wobec Kościoła oraz wierności aż do śmierci. Diakonia wyzwolenia przez posługę święceń jest możliwa tylko i wyłącznie wtedy, kiedy duchowny poświęca swoje życie w akcie bezinteresownej miłości skierowanej ku temu, kto doświadcza zniewolenia. Takie zresztą cechy ukazują nam Święci Patronowie KWC:
- Chcemy wraz z Tobą i z oddanym Ci całkowicie świętym Janem Pawłem II stanąć pod krzyżem Chrystusa, wyznając, iż tylko zjednoczenie z Nim w miłości, której wyrazem jest ofiara, może wyzwolić życiodajną i macierzyńską moc [a zatem płodną – cecha charakterystyczna dla powołania małżeńskiego – przyp. aut.] dla ratowania tych, którzy stali się niewolnikami dlatego, że utracili zdolność miłowania czyli posiadania siebie w dawaniu siebie.
- Święty Stanisławie, Biskupie i Męczenniku, Patronie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, natchnij nas odwagą w dawaniu świadectwa i męstwem w obliczu trudności i prześladowań, abyśmy bez lęku pracowali nad odbudową ładu moralnego w naszej Ojczyźnie.
- Święty Maksymilianie Kolbe, naucz nas miłować braci kosztem ofiary z siebie.
Widzimy zatem, że powołania wynikające z przyjęcia święceń oraz małżeństwa są wobec siebie wzajemnie komplementarne, gdyż oba odnoszą się do dwóch fundamentalnych dla diakonii wyzwolenia rzeczywistości – miłości i ofiary. Czy dojrzeliśmy już do nich? Na to pytanie będziemy sobie odpowiadać w rozpoczynającym się roku formacyjnym pod hasłem „Dojrzałość w Chrystusie”.
ks. Arkadiusz Wojnicki (DDL)