Nie ma lepszych rekolekcji przeżyciowych na Wielki Post niż pobyt w szpitalu w celu zabiegu w znieczuleniu ogólnym, czyli pod narkozą. To godny polecenia sposób realizacji poleceń Papieża Franciszka – aby zejść z kanapy, wyjść ze strefy komfortu i udać się do ludzi spoza swojego normalnego środowiska.

Optymista powie, że oto otwiera się ciekawa alternatywa względem szarej codzienności: nudnej pracy, szefa, żony-despotki, hałaśliwych dzieci, sąsiadów-donosicieli. Szpital zadba o program dnia, da jeść, zapewni ogrzewanie, spanie i możliwość zawierania nowych znajomości.

Pesymista zdołuje się czytaniem świadomej zgody pacjenta na zabieg, w wyniku którego z przyczyn niezawinionych przez lekarza może dojść do utraty widzenia, węchu, przecięcia tętnicy szyjnej, zakrzepu, zatoru, zawału, zakażenia ogólnoustrojowego, czyli dużego kroku naprzód w stronę inwalidztwa lub cmentarza. Czy nieuchronnie nadchodzący dzień zabiegu będzie dniem ostatnim, a może początkiem kilkudniowego, bolesnego schodzenia z tego świata?

Z tej perspektywy Jezus wyrażający świadomą i dobrowolną zgodę na wydanie się oprawcom ma szansę stać się bliższy naszym realiom. Można choć odrobinę pojąć z Jego niepokoju, lęku, szukania ratunku u Ojca, który Go nigdy nie zawiódł. Można zrozumieć Jego zawód, gdy swoich przyjaciół zastawał śpiących, a tak liczył na ich wsparcie.

Szpital to takie nietypowe miejsce, gdzie liczba osób wchodzących różni się od liczby osób wychodzących. Jeśli to dzięki oddziałowi porodowemu, to cieszmy się wszyscy. Jeśli jednak brak takiego oddziału, to cieszy się tylko sektor pogrzebowo-kwiatowo-kamieniarski.

Wyjście ze strefy własnego komfortu ma wielce uzdrawiający wymiar dla naszej pychy, poczucia bycia niezastąpionym, perspektywy gromadzenia dóbr, zapewnienia sobie stabilnej przyszłości. Oto nagle okazuje się, że do życia wystarcza para kapci, piżama, ręcznik, kosmetyczka, maseczka na twarz i szpitalne łóżko. A wszystko inne może będzie dodane, ale nie zawsze i nie każdemu.

W Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: >>Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?<< Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12, 16-21).

Tak, panie prezesie, panie ministrze, pośle, dyrektorze, nie jesteście z innej gliny, chociaż meandry polityki i znajomości wyniosły was wysoko. Z im większej góry się spada, tym bardziej boli. Każdy VIP powinien w każdej swojej kadencji trafiać do szpitala w stanie zagrożenia życia, a może nasze życie publiczne wyglądałoby inaczej.

Wojciech Winnik