Zawsze chciałam, żeby był czerwony. Paciorki miały wyglądać jak rubiny, a krzyż powinien być duży i ciężki. Otrzymywane przy różnych okazjach różańce nie odpowiadały mojemu dziecinnemu marzeniu, którego jednak nigdy nie porzuciłam. Wiedziałam, że mój rubinowy różaniec gdzieś na mnie czeka. Znalazłam go w jednym ze sklepów w Fatimie; dokładnie taki, jak sobie kiedyś wyobrażałam. Ważąc w dłoni ciężkie paciorki poczułam, jakbym go dostała wprost z rąk Maryi. Od niemal dwóch lat jest ze mną wszędzie; mam w torebce specjalną kieszonkę, do której trafię nawet z zamkniętymi oczami. Wiem jednak, że nie sięgam tam tak często, jak powinnam.
Kilka tygodni temu w mojej parafialnej świątyni pojawił się witraż, na którym przedstawione jest objawienie Matki Bożej w Fatimie. Utrzymany w jasnych kolorach, ukazuje dolinę w czasie pierwszych, majowych dni objawień. Wśród wiosennej zieleni tylko sukienka Łucji jest czerwona i na szkle prześwietlonym słonecznym blaskiem staje się rubinowa. Wyjmuję różaniec, a obraz moich wspomnień z podróży do Fatimy staje się pełny. Znowu Maryja wyciąga do mnie rękę przypominając, że czas na modlitwę.
„Starajmy się więc jak najlepiej odmawiać różaniec (…). Nie zrażajmy się trudnościami. Jeśli będziemy zmęczeni całodzienną pracą i przy różańcu z trudem uda nam się skupić myśli i zwalczyć senność – odmówmy go chociaż z wysiłkiem woli i przymusem do końca. W oczach Niepokalanej wielką wartość będzie bowiem miała nasza intencja uczczenia Jej, nasz odruch ufności mieszczący się już w samym wzięciu do ręki różańca i zgięciu kolan, nasz wysiłek woli i trud dla Niej poniesiony” – pisał przed laty ks. Franciszek Blachnicki.
Codzienny wysiłek, podejmowany w październiku, jest wyrazem maryjnej pobożności i wierności wezwaniu, jakie otrzymały ponad sto lat temu fatimskie dzieci. Niech jednak stanie się także tym, co mnie przemienia, czym żyję na co dzień, a nie tylko przez jeden miesiąc w roku. Do tego, między innymi, prowadzą wakacyjne rekolekcje Ruchu Światło-Życie. Każdy z piętnastu dni (kiedy powstawał program nie było jeszcze tajemnic światła) poświęcony jest jednej tajemnicy różańcowej. Wszystkie nabożeństwa, modlitwy i rozważania są wtedy skoncentrowane wokół konkretnej tajemnicy i wszystko w danym dniu jest przeżywane w jej cieniu. Założyciel Ruchu nazywał rekolekcje oazowe wprost rekolekcjami różańcowymi i uważał je w całości za najpełniej rozwiniętą formę modlitwy różańcowej. Od końca czerwca do ostatniego tygodnia sierpnia tego roku, w archidiecezji przemyskiej ponad 1400 osób: dzieci, młodzieży, dorosłych i małżonków (a z nimi 366), odbyło rekolekcje wakacyjne z Ruchem Światło-Życie. Ponad 1400 razy odmówili, choć lepiej powiedzieć: przeżyli różańcowe tajemnice. Z pewnością zrodziło się niejedno piękne marzenie i oby prowadziło przez życie nie tylko w październiku. Na każdego przecież czeka, przygotowany przez Boga, jakiś rubinowy różaniec.
Monika Jasina
Tekst ukazał się w 40 numerze „Niedzieli Przemyskiej” (3 października 2021 r.)