Rok temu na wstędze wieńca napisaliśmy „Do zobaczenia w Niebie…” Nie pamiętam, jakie były w nim kwiaty, ani kto wniósł go do kaplicy. Pamiętam za to doskonale, że deszcz zmył litery, jakbyś chciał nam powiedzieć, że nie musimy czekać tak długo… Że jesteś… Tu i teraz. I że – jak zawsze – będziesz służył nam pomocą…

Nie pamiętam też naszego pierwszego spotkania. Ale – na pewno – był to 2008 rok i niezapomniana Oaza Nowej Drogi II° w Rzepedzi. Pisząc te słowa oglądam zdjęcia z niej i widzę, że choć przez następne trzynaście lat zmieniło się wiele, to nie zmienił się Twój uśmiech, otwartość na drugiego człowieka i oczy, z optymizmem patrzące w przyszłość.

O tym, że jesteś niepoprawnym optymistą, który ufa Bogu i ludziom, przekonałam się wielokrotnie. Nie tylko na wspólnych oazowych i rekolekcyjnych szlakach, których nie sposób zliczyć. W rzeszowskiej Piwnicy, na spotkaniach z przyjaciółmi, w Warszawie pod ambasadą Białorusi, w Twoim rodzinnym Kalnikowie, Leżajsku Oli i moim Łańcucie, przy (nie tylko) grach planszowych, w jarosławskim studiu radiowym, odbierając telefony z lotniska w czasie Waszej wyprawy do Indii, czy wreszcie w… Twojej taksówce.

Gdybym chciała wymienić chociaż część wspomnień, w których masz swoje miejsce, nie wystarczyłoby na nie tej strony. Nocne rozmowy, obserwowanie, jak rodzi się miłość Twoja i Oli, Wasz ślub i wesele, czułość, jaką miałeś dla Anieli. Twoja cierpliwość w rzeszowskich korkach, rozmowy w taksówce, gitara, na której wygrywałeś nie tylko oazowe szlagiery. Kebaby, zarekwirowane uczestnikom rekolekcji. Drobne złośliwości i – tak bardzo oazowa – szydera.

W mojej piwnicy wciąż stoi wiaderko z białą farbą, która została Wam po remoncie mieszkania. W szufladzie leży kalendarz, w którym zapisywałam Twoje rady na temat prowadzenia firmy. Gdy po niego sięgam, nie potrafię uwierzyć, że to była jedna z naszych ostatnich rozmów. Przecież tyle jeszcze miało ich być. Czekało tyle wspólnych kaw, zdjęć, wieczorów… Mnóstwo przestrzeni na kolejne wspomnienia.

Gdy stoję przed Twoim grobem i czytam wyryte na nim słowa: „Pokładam w Panu ufność mą”, mam wrażenie, że za chwilę usiądziesz obok, weźmiesz do rąk gitarę i popłyną dźwięki tej pieśni. Jak tyle razy w Rzepedzi, Hłudnie, Heluszu, Jarosławiu… Czasem mam ochotę powiedzieć Ci, żebyś się przestał wygłupiać. Czasem wciąż nie wierzę, że to naprawdę… Że już nie zadzwonisz (a wciąż mam Twój numer). Że pod moim domem nie stanie już biały nissan z naklejkami „TAXI”. Że już nie usłyszę Twojego śmiechu…

Zawsze byłeś obok, nie narzucając się i przynosząc spokój. Nawet teraz, wciąż uczysz nas wiary. Odwagi i zaufania. Przyjaźni. Uśmiechu. Pomagasz odkryć, po co nam „świętych obcowanie”. Że nie odszedłeś na zawsze, że pilnujesz naszych spraw, a teraz możesz mieć wszystkich na oku w tym samym czasie. Czasem szturchasz nas w ramię, żebyśmy się trochę ogarnęli, bo przecież mamy się zobaczyć w Niebie.

Nazywanie rzeczy najważniejszych nie jest łatwe. Dlatego o pomoc w napisaniu tego wspomnienia poprosiłam naszych wspólnych przyjaciół. Pozwól, że oddam im na chwilę głos.

„Dominik pozostał w mojej pamięci jako osoba, która gotowa była nieść pomoc każdemu napotkanemu na drodze człowiekowi. Jako osoba niezwykle pracowita i sumienna, a zarazem skromna. Dominik był po prostu dobrym człowiekiem, wrażliwym na potrzeby innych ludzi. Żył pięknie i w zachwycie.” Gabrysia

„Dobry i ciepły. Uśmiechnięte oczy. Zawsze obecny. Dokładnie tam, gdzie trzeba. Do pośmiania i pogadania. Ludzko.  Ponadczasowo. Dominik – taki nasz.” Kasia

„Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” J 14,6.

Dominik Grabas… animator, ale przede wszystkim człowiek o wielkim sercu. Posługiwał zawsze, gdy tylko mógł, nie tylko jako animator grupy czy animator muzyczny, ale służył swoim sercem, czasem, a nade wszystko uśmiechem. Takiego go pamiętam i taki obraz zapisany mam w swoim kapłańskim sercu. Dla mnie osobiście był kimś, kto poznawał wciąż Chrystusa. Tego, który go prowadził (Droga), Tego, któremu ufał (Prawda) i Tego, w którym pokładał swoje ludzkie nadzieje (Życie).

Jego serce nigdy nie było dzielone między Boga czy ludzi (znajomych, przyjaciół, a nade wszystko żonę Olę czy córkę Anielę), bo dla niego MIŁOŚĆ była niepodzielna, kochał każdego tak jak uczy nas Jezus; „Kochał Pana Boga swego… a bliźniego, jak siebie samego”.

Za dar poznania i ludzkiej przyjaźni, dziś – w pierwszą rocznicę tragicznej śmierci dla świata i narodzin dla Nieba – za OSOBĘ Dominika pragnę Bogu dziękować. Dobry Jezu a nasz Panie daj Dominikowi życie wieczne pośród świętych w Niebie.” ks. Daniel

Dzięki Tobie wiele razy przekonałam się, że rację miał autor Mądrości Syracha: „Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł. Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia”. (Syr 6, 14-16)

Trudno mówić o kimś, kto był i nagle go nie ma. Myślę, że gdyby w Niebie chciano przydzielić Ci konkretną rolę, to zostałbyś… patronem przyjaźni. Uczyłeś nas jej przy każdym spotkaniu. I mimo, że już nie wymienimy się uściskiem dłoni, to wciąż z nami jesteś. W każdym z nas zostawiłeś kawałek siebie.

Wiem, że czuwasz nad nami. Nad przyjaciółmi, bliskimi, a szczególnie nad Olą i Anielą. Nie martw się – opowiemy jej o Tobie. O jej Tacie, który uczył nas, jak być przyjacielem. Jak wspierać bliskich i śmiać się na przekór przeciwnościom. Jak z odwagą brać życie za rogi. Jak wierzyć i jak ufać Bogu.

Jeśli ktoś z Was chciałby spotkać się z nami na Mszy Świętej w intencji śp. Dominika Grabasa – zapraszamy 10 lutego (czwartek) na godz. 18.00 do parafii pw. Błogosławionej Karoliny w Rzeszowie (ul. Kościelna 15a). Transmisja na stronie: https://www.youtube.com/watch?v=DFymNQ75j4o

Dominik pochowany jest na cmentarzu komunalnym Rzeszów Wilkowyja. Sektor 163, rząd 1, grób 3.