Środa Popielcowa. Zaczynamy kolejny Wielki Post swojego życia. Piątek – Droga Krzyżowa. Niedziela – Gorzkie Żale. Modlitwa, post, jałmużna. Na każdym kroku słyszymy o krzyżu, śmierci, cierpieniu. I tak też przeżywamy czterdzieści dni. Jednak, czy zadaliśmy sobie choć raz pytanie „Co potem?”.
Zawsze wydawało mi się to normalnym, że jak są szczególne wydarzenia w życiu to trzeba się do nich odpowiednio wcześniej przygotować. Maturzysta przez czas nauki w szkole średniej zdobywa wiedzę, aby z jak najlepszym wynikiem zdać egzamin dojrzałości. Kursant pilnie uczęszcza na wykłady, aby móc jak najszybciej otrzymać wyczekiwane prawo jazdy. Nowożeńcy mają okres narzeczeństwa, podczas którego przygotowują się do dnia ślubu. I można by tak wymieniać w nieskończoność. Podobnie jest w naszym życiu duchowym. Dla przeciętnego katolika w ciągu roku liczą się dwa wydarzenia – Boże Narodzenie i Wielkanoc. Nie jest niczym nowym, że to największe święta naszej wiary, do których należy się w odpowiedni sposób przygotować. Jednak coraz częściej zastanawiam się, czy naszej uwagi zbyt mocno nie skupiamy tylko na aspekcie „przed”, zapominając o tym co jest „podczas”, jak i „po”.
Celebrujmy zwycięstwo!
Czas Wielkiego Postu został nam dany przez Kościół, abyśmy jak najlepiej mogli przeżyć wieńczący go poranek Zmartwychwstania. To w ciągu tych czterdziestu dni pragniemy rozważać Mękę Chrystusa podczas nabożeństw Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Stawiamy sobie na ten czas konkretne postanowienia, odmawiamy różnych przyjemności, podejmujemy wysiłek postu, by choć w taki sposób zjednoczyć się z cierpiącym Jezusem. Wszystkie te praktyki będą jak najbardziej słuszne, jeżeli przeprowadzą nas przez Wielki Piątek do uczczenia Wielkiej Niedzieli. Nie możemy zatrzymać się tylko na wydarzeniu z Golgoty. Nasza wiara nie może postawić znaku stop, patrząc jedynie na ukrzyżowanego Chrystusa. W końcu nie jest ona religią śmierci a zwycięstwa. I to konkretnie – zwycięstwa nad śmiercią! Gdyby nie było zmartwychwstania, na cóż zdałaby się męka i śmierć Jezusa? Dlaczego więc tak wielką wagę przywiązujemy do przeżywania okresu postu, nieraz zapominając o czasie, który ma po nim nastąpić? Świat zbyt mocno skupia się na śmierci. Informacje tragiczne, szokujące zawsze przyciągną większą uwagę odbiorców. Skoro chrześcijanin ma wychodzić na przekór myśleniu tego świata, to zacznijmy w końcu celebrować zwycięstwo.
To do list!
Okres paschalny trwa o dziesięć dni dłużej niż Wielki Post. Myślę, że nie jest tak bez powodu. Dostajemy prawie dwa miesiące, aby w szczególny sposób radować się ze Zmartwychwstania Jezusa. Jednak zauważam, że świętowanie kończy się już we wtorek, bo przecież trzeba wrócić do pracy, szkoły. Czy nie można tego ze sobą połączyć?
Zacznijmy od drobnych rzeczy. Pan Jezus po swoim zwycięstwie ukazywał się Apostołom i przebywał pośród nich. Dysponujmy swoim czasem tak, aby było w nim jak najwięcej spotkań, rozmów z drugim człowiekiem. Po Bożym Narodzeniu choinki w domach stoją aż do 2 lutego. Znajdźmy miejsce, w którym stworzymy „ołtarzyk wielkanocny”. Nie musi on być na pół pokoju. Postawmy na biurku krzyż a obok niego figurkę baranka z wielkosobotniego koszyka, niech przypominają nam, jakie wydarzenie dopiero co obchodziliśmy. Na telefony patrzymy w ciągu dnia milion razy, więc to może czas, aby zmienić jego tapetę. Znajdźmy, a może sami wykonajmy grafikę z cytatem odnoszącym się do Wielkiej Nocy. Tak jak Wielki Post jest przeniknięty pieśniami o krzyżu, tak czas paschalny pozwala śpiewać nam radosne Alleluja. Czemu by nie stworzyć playlisty z różnorodnymi pieśniami, piosenkami uwielbieniowymi? Przecież Wielkanoc to pierwsze dni wiosny, pobudki po zimowym śnie. Wróćmy do życia, ale też i kondycji. Spacery, bieganie, rower są idealne nie tylko dla zdrowia fizycznego, ale i psychicznego.
Oczywistym jest, że nie możemy zapominać o modlitwie. Co szczególnie warto wprowadzić do swojego życia duchowego? Choćby głębszą lekturę Pisma Świętego, a zwłaszcza Dziejów Apostolskich. Dzwony w południe wzywają nas do modlitwy Anioł Pański. Zamieńmy ją w tym czasie na Regina Caeli, w końcu mamy się weselić! Niech w okresie paschalnym szczególnie towarzyszy nam rozważanie tajemnic chwalebnych różańca. Co odważniejsi mogą pokusić się nawet na jutrznię o wschodzie słońca. Tak jak w Wielkim Poście mamy drogę krzyża – Via Crucis, tak w okresie wielkanocnym postarajmy się wziąć udział w Drodze Światła – Via Lucis. Czternaście stacji paschalnego nabożeństwa ukazują nam spotkania Zmartwychwstałego Pana z Marią Magdaleną, uczniami na drodze do Emaus, nad Jeziorem Galilejskim, a doprowadzają nas aż do zesłania obiecanego Ducha. Podobnie radość ze Zmartwychwstania ma nas przybliżać do dnia Pięćdziesiątnicy, dlatego powinniśmy w tym czasie także wołać o Ducha Świętego.
Z radością głosić Miłość
”Tak więc trwają wiara nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość”. Dlaczego to właśnie miłość jest największa? Kiedy już przekroczymy próg śmierci i będziemy mogli cieszyć się z przebywania w niebiańskim raju, nie będziemy potrzebować wiary – będziemy oglądać Boga twarzą w twarz. Nie potrzebna będzie nadzieja – bo już będziemy w pełni, w niebie. Za to miłość stanie się naszym życiem, będziemy w niej i razem z nią przebywać bez końca. Ta sama Miłość, po tym jak umarła, powstała z martwych, a teraz pozwala się nam nieustannie radować Swoją obecnością oraz pragnie, abyśmy z weselem głosili o Niej drugiemu człowiekowi.
J.S.