Sobota na Wzgórzu Misyjnym upłynęła pracowicie Kilkanaście osób troszczyło się w pocie czoła o misyjne truskawki, których krzaczki już wyglądają z ziemi, obiecując obfite zbiory. „Było super, choć bolały plecy i ręce” – powiedziała jedna z pracujących. „Misje muszą boleć” – dodaje z niegasnącą pogodą ducha Czesław, gospodarz Wzgórza. Razem ze swoją żoną, Basią, nie tylko pracowali wspólnie z ochotnikami, ale także zaprosili całą ekipę do stołu na ciepły posiłek. Weekend to kulminacja prac, które rozpoczęto we czwartek. Niektórzy wolontariusze zostają aż do poniedziałku. Już niedługo pachnące truskawki będzie można dostać w zamian za ofiarę na rzecz misji.
zdjęcia H. Rutkowska