Dziennik afrykański, czyli co u wujka Czesia i ks. Bożydara słychać 

Zachęcamy do przeczytania przesłanych nam relacji 



Dzisiaj w nocy dotarliśmy do ośrodka misyjnego w Bajandze. Była to droga przez
mękę. Ponad 20 godz. na samochodzie, a kilka razy trzeba było iść pieszo, bo nie
daliśmy rady wyjechać. Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć! Dzisiaj świętujemy
w ośrodku i nabieramy sił na dalszą drogę i pracę. Jutro rano wyjeżdżamy do
Lidjombo, od którego dzieli nas 32 km. Będziemy jechać półtorej godziny, a może
trzeba będzie iść trochę na nogach.
Jak do tej pory czuję się dobrze. Od rana taki upał, że ze na zewnątrz trudno
wytrzymać.


Cały czas jedziemy przez sawannę. Taka jest droga, że nie można szybciej, bo może
odpaść koło. Jedziemy do miejsca najbardziej oddalonego na zachód.
Pozdrawiamy! 
